poniedziałek, 28 stycznia 2013

Podróż i propzycja

Lily 

Nadszedł tak długo wyczekiwany przeze mnie 1 września. Rodzice zostawi mnie na dworcu King Cross 20 minut przed odjazdem pociągu. Szłam właśnie w stronę wagonu, gdy w tłumie dojrzałam znajomą twarz.
-Remus!
Lupin wyglądał dość mizernie- zbliżała się pełnia - lecz, gdy tylko mnie dostrzegł od razu się ożywił.
-Lily! Jak zwykle ślicznie dziś wyglądasz - uśmiechną się serdecznie.
-Oj tam... A gdzie reszta?
-Pewnie już w przedziale. Miałaś jakiś kontakt z Jamesem przez wakacje? - spytał kiedy szliśmy korytarzem.
-Hmm... - zamyśliłam się.- To dosyć dziwne, bo nic nie pisał...
Kiedy otworzyłam drzwi do przedziału powitała mnie grobowa cisza. James siedział przybity koło okna i kiedy weszłam nawet na mnie nie spojrzał. Łapa przypuszczając, że nic nie wiem wyciągną mnie z przedziału zanim zdążyłam o coś zapytać.
Dookoła nas rzucił zaklęcia uciszające, by nawet nasi przyjaciele w przedziale nic z naszej rozmowy nie usłyszeli. Kiedy skończył staną naprzeciwko mnie.
-Lily, nie dostawałaś Proroka?
-Nie, ale co to ma z tym wspólnego? Co się stało?
-Rodzice Rogacza zostali zamordowani... - kiedy to mówił widziałam ból w jego oczach. Wiedziałam bardzo dobrze, że był mocno przywiązany do tych ludzi. Mieszkał z nimi odkąd 2 lata temu uciekł z domu.
-Kiedy to się stało?
-W połowie lipca. Byli na jakiejś misji związanej z Zakonem. Nic nie mogli zrobić... - urwał.
-Przykro mi - powiedziałam. - Mogłam się domyślić, że coś było nie tak. James w wakacje nie napisał ani jednego listu, a przecież kiedyś pisał je do mnie prawie codziennie... - zamyśliłam się przez chwilę. - Myślałam, że może on się gniewa na mnie za to, co było pod koniec roku. Nigdy bym nie wpadła na to, że coś się stało.
-Mhm... - mruknął. - Lily, chyba wiesz, że musimy teraz poważnie porozmawiać? - zapytał poważnym tonem.
Kiwnęłam głową, na znak, że chyba wiem, o co mu chodzi.
-Wiesz, że ja tego nie chce, ale muszę cie o to zapytać - rozbawiła mnie jego mina męczennika. - Ruda, co tak właściwie jest między tobą, a Rogaczem?
-Syriusz... - jęknęłam, ale bardzo dobrze wiedziałam, że od odpowiedzi się nie wykręcę. - To trudne. W wakacje spędziłam dużo czasu na rozmyślaniach. James nie jest już mi obojętny.... Wiem, że go zraniłam mówiąc to co mówiłam i nie wiem, co on na to.
-Lily, on tak naprawdę nie widzi świata poza tobą. Jesteś dla niego najważniejsza - odchrząknął. - W takim razie mam nadzieję, że pomożesz mi wyciągnąć go z tego dołka? Wiesz chyba o co mi chodzi - spojrzał na mnie uważnie.
-Taak...
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę nad planem wyciągnięcia Rogacza z dołka i po odblokowaniu wszystkich zaklęć weszliśmy do naszego przedziału. Przez całą podróż James siedział nienaturalnie cicho patrząc się w jeden punkt. Tym punktem były moje oczy...
Syriusz starał się jak mógł, lecz James kiedy go o coś zapytano odpowiadał tylko lakonicznie, lub siedział cicho.
Kiedy w końcu dojechaliśmy do Hogsmeade musieliśmy się rozdzielić, bo w 7 nie zmieścilibyśmy się do jednego powozu. Syriusz wspaniałomyślnie zadecydował za nas i wepchną mnie i Jamesa do innego powozu tak, byśmy jechali sami.
-James? -zapytałam w pewnym momencie nieśmiało.
-Tak Liluś? -uśmiechnęłam się pod nosem. Nasz plan działał. James nadal mówił do mnie po staremu.
-James, naprawdę mi przykro. Ja nie wiedziałam, nikt mi nie pisał.
-Rozumiem... -spochmurniał.
-James, posłuchaj, umartwianie się nad sobą nie przywróci im życia. Oni chcieli by, byś był szczęśliwy.
-Wiem.
-James, a zrobisz coś dla mnie? - uśmiechnęłam się słodko, tak jak on lubił najbardziej. Podziałało.
-Tak kwiatuszku?
-Przywitasz ode mnie woźnego?
-Cooo? - zatkało go. - Znaczy... Dla ciebie wszystko - też się uśmiechnął.
-James?
-Mhm...?
-A umówisz się ze mną? - znowu go zatkało.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Prolog

James


Siedziałem właśnie na balkonie, w moim ulubionym fotelu. Łapcio (o zgrozo!) właśnie popędził do Dorkas, by wyciągnąć ją z domu na spacer. Przez okno pokoju widziałem zdjęcie mojej kochanej Lilki wiszące nad łóżkiem. Przykro mi było po naszej kłótni pod koniec 6 roku. Aczkolwiek nawet trochę się ucieszyłem, że Lily wygarnęła mi wszystko, co myślała na mój temat. Dokładnie pamiętam, co działo się tamtego feralnego dnia na błoniach Hogwartu...

 Zostaliśmy z Lilką sami, bo Łapa popędził z Dorkas ''na chwilę'' do zamku. W pewnym momencie nie wytrzymałem ciszy i zapytałem:
-Evans, umówisz się ze mną?
-Śnisz - odparła machinalnie.
-No ale dlaczego? - nadal namawiałem. Uznałem, że może jak ją trochę podręczę, to w końcu mi powie dlaczego się nie zgadza na randkę.
-Bo nie - była uparta, ale za to ją właśnie kocham najbardziej.
-Ja nie rozumiem takiego słowa ''bo nie''.
-Właśnie widać. Naprawdę chcesz wiedzieć? - zaczynała powoli się denerwować moją nachalnością.
-Oczywiście - uśmiechnąłem się po Huncwocku.
-Bo jesteś największym idiotą jakiego widziały moje oczy!
-Tylko tyle? - Boże, dzięki ci za tą kobietę. Jak ja ją kocham za te jej wypowiedzi.
-Nie. Bo masz napuszony łeb, denerwujesz mnie, jesteś arogancki i bezczelny, mierzwisz sobie te włosy, popisujesz się zniczem i rzucasz zaklęcia na kogo popadnie! - wyrzucała z siebie wszystko z prędkością błyskawicy. Widać było, że dopiero się rozkręca.
-No ale Liluś...
-I nie mów do mnie Liluś, bo bardzo dobrze wiesz, że mnie to wkurza! Czy ty może tego nie rozumiesz, bo mówię za trudnym językiem?!
-Ale Lily...
-Do jasnej anielki, James! Czy ty jeszcze tego nie rozumiesz?! Na twój widok mnie mdli! I to przez duże M!
Zaczęli do nas podchodzić inni uczniowie zaalarmowani krzykami mojej lubej.
-Lily... - znowu nie było dane mi dokończyć.
-Co Lily?! Ja mam już ciebie dość! Przez ciebie w calutkim Hogwarcie jestem nazywana ''Tą Rudą od Pottera''! ... - dalej się wydzierała.
Nie miałem wyjścia, więc, by ją uciszyć zacząłem ją całować. To dało skutki odwrotne od zamierzonych. Gdy tylko wyswobodziła się z mojego uścisku wymierzyła mi cios z liścia w prawy policzek. Bolało jak cholera i do dziś został mi ślad, a miną już ponad miesiąc. Mam siniaka, co prawda już prawie niewidocznego i także już niewielkie wgniecenie na policzku.
-Nigdy więcej tego nie rób! Co ty sobie wyobrażasz?! Że jak jesteś jakimś tam wielkim Potterem, to wszystko Ci wolno?! - wydzierała się jeszcze głośniej niż poprzednio.
Byłem wielce wdzięczny, że właśnie w tym momencie wrócili Syriusz i Dor, bo nie mam pojęcia, jakby nasza konfrontacja się skończyła.
-Lily?!
Wołana odwróciła się. Dorkas patrzyła ta na nią, a następnie na mnie i tak w kółko.
-Co tu się do cholery dzieje?! - wydusił w końcu Łapa.
 -Nic  odparła Lily i wzięła Dor pod rękę. Po chwili już ich nie było.
-Ty idioto! Co strzeliło ci do tego pustego łba?! No wytłumacz mi, bo ja nie rozumiem! Skoro ją kochasz, to jak mogłeś coś takiego zrobić?! Mojej siostrzyczce?! - Łapa nie był taki słodki jak Lily, gdy się denerwował.
Nie odpowiedziałem mu nic, bo zabrakło mi słów. Syriusz z wściekłości strzelił mi w ten sam policzek co Lily, tylko dwa razy mocniej .(Jejku, skąd u nich obydwojga tyle siły?) Odszedł, by dogonić dziewczyny...

Yhh... To cała moja jakże ''szczęśliwa'' historia. Łapa kategorycznie zakazał Remusowi usunięcia tej''ozdoby''. Kiedy obydwaj wróciliśmy do domu (Łapa mieszkał u mnie po wyprowadzce z domu) musiałem opowiadać rodzicom co się stało. Żeby było ciekawiej Łapa wpadł na pomysł, że pokaże mojemu ojcu używając oklumencji całe zajście.  Teraz przy każdej okazji obydwaj się ze mnie cały czas śmieją.

sobota, 19 stycznia 2013

Historia stara jak świat, lecz w nowym wydaniu

Witam.

Ruszyłam z nowym blogiem. Zapytacie pewnie po co. Otóż, choć takich historii zapewne jest wiele, lecz żadna z nich nie jest moja, więc chciałabym się wykazać w tym temacie. Jeżeli się uda, dobrze. Jeżeli nie, mówi się trudno.
Historia zaczyna się na siódmym roku w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Opowiada o losach paczki przyjaciół. Każda notka będzie pisana z punktu widzenia innej osoby, raz będzie to na przykład James albo Lily, drugi Remus itd. Notki będą pojawiać się w każdy poniedziałek. W stopce będę umieszczać także zapowiedź następnego rozdziału.
Zaczynamy od tej chwili. Epilog ukaże się w poniedziałek 21 stycznia. Mam nadzieję, że opowiadanie przypadnie do gustu czytelnikom.

Pozdrawiam
B. Black