James
Siedziałem właśnie na balkonie, w moim ulubionym fotelu. Łapcio (o zgrozo!) właśnie popędził do Dorkas, by wyciągnąć ją z domu na spacer. Przez okno pokoju widziałem zdjęcie mojej kochanej Lilki wiszące nad łóżkiem. Przykro mi było po naszej kłótni pod koniec 6 roku. Aczkolwiek nawet trochę się ucieszyłem, że Lily wygarnęła mi wszystko, co myślała na mój temat. Dokładnie pamiętam, co działo się tamtego feralnego dnia na błoniach Hogwartu...
Zostaliśmy z Lilką sami, bo Łapa popędził z Dorkas ''na chwilę'' do zamku. W pewnym momencie nie wytrzymałem ciszy i zapytałem:
-Evans, umówisz się ze mną?
-Śnisz - odparła machinalnie.
-No ale dlaczego? - nadal namawiałem. Uznałem, że może jak ją trochę podręczę, to w końcu mi powie dlaczego się nie zgadza na randkę.
-Bo nie - była uparta, ale za to ją właśnie kocham najbardziej.
-Ja nie rozumiem takiego słowa ''bo nie''.
-Właśnie widać. Naprawdę chcesz wiedzieć? - zaczynała powoli się denerwować moją nachalnością.
-Oczywiście - uśmiechnąłem się po Huncwocku.
-Bo jesteś największym idiotą jakiego widziały moje oczy!
-Tylko tyle? - Boże, dzięki ci za tą kobietę. Jak ja ją kocham za te jej wypowiedzi.
-Nie. Bo masz napuszony łeb, denerwujesz mnie, jesteś arogancki i bezczelny, mierzwisz sobie te włosy, popisujesz się zniczem i rzucasz zaklęcia na kogo popadnie! - wyrzucała z siebie wszystko z prędkością błyskawicy. Widać było, że dopiero się rozkręca.
-No ale Liluś...
-I nie mów do mnie Liluś, bo bardzo dobrze wiesz, że mnie to wkurza! Czy ty może tego nie rozumiesz, bo mówię za trudnym językiem?!
-Ale Lily...
-Do jasnej anielki, James! Czy ty jeszcze tego nie rozumiesz?! Na twój widok mnie mdli! I to przez duże M!
Zaczęli do nas podchodzić inni uczniowie zaalarmowani krzykami mojej lubej.
-Lily... - znowu nie było dane mi dokończyć.
-Co Lily?! Ja mam już ciebie dość! Przez ciebie w calutkim Hogwarcie jestem nazywana ''Tą Rudą od Pottera''! ... - dalej się wydzierała.
Nie miałem wyjścia, więc, by ją uciszyć zacząłem ją całować. To dało skutki odwrotne od zamierzonych. Gdy tylko wyswobodziła się z mojego uścisku wymierzyła mi cios z liścia w prawy policzek. Bolało jak cholera i do dziś został mi ślad, a miną już ponad miesiąc. Mam siniaka, co prawda już prawie niewidocznego i także już niewielkie wgniecenie na policzku.
-Nigdy więcej tego nie rób! Co ty sobie wyobrażasz?! Że jak jesteś jakimś tam wielkim Potterem, to wszystko Ci wolno?! - wydzierała się jeszcze głośniej niż poprzednio.
Byłem wielce wdzięczny, że właśnie w tym momencie wrócili Syriusz i Dor, bo nie mam pojęcia, jakby nasza konfrontacja się skończyła.
-Lily?!
Wołana odwróciła się. Dorkas patrzyła ta na nią, a następnie na mnie i tak w kółko.
-Co tu się do cholery dzieje?! - wydusił w końcu Łapa.
-Nic odparła Lily i wzięła Dor pod rękę. Po chwili już ich nie było.
-Ty idioto! Co strzeliło ci do tego pustego łba?! No wytłumacz mi, bo ja nie rozumiem! Skoro ją kochasz, to jak mogłeś coś takiego zrobić?! Mojej siostrzyczce?! - Łapa nie był taki słodki jak Lily, gdy się denerwował.
Nie odpowiedziałem mu nic, bo zabrakło mi słów. Syriusz z wściekłości strzelił mi w ten sam policzek co Lily, tylko dwa razy mocniej .(Jejku, skąd u nich obydwojga tyle siły?) Odszedł, by dogonić dziewczyny...
Yhh... To cała moja jakże ''szczęśliwa'' historia. Łapa kategorycznie zakazał Remusowi usunięcia tej''ozdoby''. Kiedy obydwaj wróciliśmy do domu (Łapa mieszkał u mnie po wyprowadzce z domu) musiałem opowiadać rodzicom co się stało. Żeby było ciekawiej Łapa wpadł na pomysł, że pokaże mojemu ojcu używając oklumencji całe zajście. Teraz przy każdej okazji obydwaj się ze mnie cały czas śmieją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz