poniedziałek, 25 lutego 2013

Łania

Severus


-No, no, no...
-Kogo my tu mamy... Potter i Evans - powiedział szyderczo Lucjusz.
Żadne z nich się nie odezwało. Widać było jednak, że obydwoje są wściekli.
-Czyżbyś wlał jej napój miłosny do gardła? Bo wcześniej jakoś nie zauważyłem, by pałała do ciebie TAKĄ sympatią - zapytałem.
-To nie twoja sprawa Smarkerusie - odezwała się Lily.
Choć wiedziałem, że nienawidziła mnie z całego serca, to ja się do niej nigdy nie zraziłem. Zawsze ją kochałem i będę kochać aż po grób.
-Grzeczniej Evans, grzeczniej - warknął do niej Malfoy. - Chyba, że może już pani Potter, a nie Evans? Czy my o czymś nie wiemy?
-Powiedziała, że to nie jest wasz interes - tym razem odezwał się Potter.
-Ależ po co tyle nerwów? My chcieliśmy tylko porozmawiać - powiedział Regulus.
Na twarzy Lilyanne zagościł na chwilę nie wyraźny uśmiech, lecz go powstrzymała. Och... Gdybym w tamtej chwili wiedział kogo zobaczyła.
-Oczywiście. No to dlaczego i niby, o czym mięlibyśmy z wami rozmawiać? - zapytał Potter z tym swoim głupkowatym uśmiechem.
-Bo mam wiadomość do przekazania.
-Jaką niby i do kogo?
-Do mojego ...tfu... brata - splunął Regulus.
-To dlaczego niby nie zwrócisz się bezpośrednio do mnie? Przecież stoję za wami - zapytał ktoś kto faktycznie stał za nami.
Kiedy się odwróciliśmy zobaczyliśmy Syriusza Blacka we własnej osobie. Koło niego stał nie kto inny jak Remus Lupin.
Już wiedziałem więc, dlaczego Lily i Potter tak się cieszyli. 
-Och... No to przekażę wiadomość do rąk własnych adresata. Widzisz, cała rodzina wraz z Bellą na czele kazali cię pozdrowić - powiedział do niego z sarkazmem Reg.
-Przekaż im po prostu, że ich nie przyjąłem. A teraz bądź tak miły i zjeżdżaj mi z widoku. Albo nie, ja sam stąd pójdę...
Wziął Lily pod rękę i razem z Potterem i Lupinem oddalili się w stronę zamku.
-Smarkerusie, uważaj na gacie - rzucił do mnie przez ramię. 
Miałem ochotę coś mu zrobić, ale blisko niego stała Lilyanne, więc wolałem nie ryzykować, że ona może czymś przez przypadek dostać.
Następne dni były straszne. Nie mogłem przestać myśleć o Lily w ramionach Pottera.Ten cham na nią nie zasługuje. Na eliksirach Slughorn rozpływał się nad jej talentem. Chciałem choć prze chwilę z nią porozmawiać, lecz ten palant Potter nie odstępował jej na krok. Podczas historii magii nie odrywałem wzroku od Lily. Nie robiła notatek, tylko siedziała i rozmawiała z tymi idiotami, którzy nazwali się jako jacyś tam Huncwoci. Ten Potter ją zmienił. 
Kiedy na opiece nad magicznymi stworzeniami, której na szczęście nie mięliśmy z Gryfonami zaczęło mi się nudzić wyjąłem pergamin i bezmyślnie bazgrałem na nim jej inicjały - L.E.. Miałem dość widoku jej i Pottera spacerujących razem po korytarzach. Wszędzie chodzili razem. Cała szkoła huczała już od plotek na ich temat, ale sobie nic z tego nie robili.
Muszę coś z tym zrobić, tylko co? Co zrobić, by ich skłócić i się rozstali. Do głowy przyszedł mi tylko eliksir miłości. Ale nie... Przypomniał mi się w porę, że Lily ma w żołądku bezoar. Hmm... Sam zapędziłem się w pułapkę. A może poprosiłby Lucka, żeby na meczu strącił Pottera z miotły? Tak czy siak, to to na pewno zrobię. A co do Lily to...
 KOCHAM JĄ!!!
 Tylko tyle. Jest dla mnie wszystkim. gdyby nie ona, nie mógłbym żyć. Lubię zamknąć się sam w dormitorium i wspominać dawne czasy. Chwile spędzone razem z nią. Choć to może być głupie, ale... No nic, przyznam się.
Poprosiłem Petunię, by wysłała mi komplet bielizny Lily pod pretekstem rzucenia na nią jakiegoś uroku. Jak można się domyślić, zgodziła się bez wahania. Tak więc teraz, kiedy jestem sam lubię popatrzeć sobie na ten czarny, koronkowy komplecik. Wyobrażam sobie, jakby wyglądała w nim moja Lily i się tym napawam.
No, ale wracajmy do rzeczywistości...
Na historii magii Potter nie marnował czasu i całował ją po ramionach, szyi, karku i wszędzie, gdzie tylko popadło. Ona nie miała nic przeciwko. Nie potrafiłem przestać się oglądać w ich stronę. Czułem się strasznie.
Transmutacja była jeszcze gorsza. Powtarzaliśmy zakręcie patronusa. Patronus Pottera to jeleń (doskonałe dopasowanie, bo Potter to totalny idiota i jeleń). Lily wyczarowuje łanię, która jest parą z jeleniem. Kiedy McGonagall podeszła do mnie musiałem zaprezentować jej swojego patronusa. Doskonale widziałem szok i ból na twarzy Lily, kiedy mój patronus także przybrał postać łani identycznej jak jej. Potter i jego kumple mięli wymalowaną chęć mordu na twarzach. McGonagall tak samo. Aby uniknąć nie szczęścia kazała Potterowi i reszcie zabrać Lily z sali. Zwolniła ich także z reszty lekcji do końca dnia. 
Rozkazała mi zostać po dzwonku. Kiedy podszedłem do jej biurka wyjęła różdżkę i rzuciła zaklęcie wyciszające na swój gabinet.
-Co ma mi pan do powiedzenia panie Snepe? - warknęła przez zaciśnięte zęby.
-Ja...
-Czy pan sobie wyobraża, co ja przeżywałam w tamtej chwili?! - stara wiedźma dopiero się rozkręcała.
-Nie, pani profesor.
-To w takim razie proszę mi wytłumaczyć, dlaczego pana patronus był identyczny jak ten wyczarowany przez pannę Evans?! 
-Pani profesor ja nie mam pojęcia - oczywiście kłamałem, a ona o tym dobrze wiedziała. Wiedziałem bardzo dobrze dlaczego były takie same.
-Niech pan nie myśli, że teraz będę pana bronić przed Huncwotami. Daje panu Potterowi i reszcie pole do popisu i co więcej, jeszcze dodam im za dobrze rzucone zaklęcia punkty. A teraz wynocha z mojego gabinetu!
Miałem już wychodzić, kiedy dodała:
-Ach... Zapomniałabym. Proszę oddać pannie Evans ten komplet bielizny, który przygarnął pan sobie bez jej wiedzy.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Pierwsza randka

James


Dwa miesiące minęły jak z bicza strzelił. W sobotę zbliżał się nasz pierwszy wypad do Hogsmeade, a co się z tym wiąże także moja pierwsza randka z Lily.
Siedziałem właśnie na piątkowej lekcji historii magii z moją rudą bogini w ławce, gdy do głowy wpadł mi iście szatański pomysł. Przysunąłem się bliżej do Lily.
-Liluś? - szepnąłem.
-Mhm - dała znać, że mnie słucha.
-Co powiesz na małą zmianę planów. Zamiast iść do Hogsmeade pójdziemy może do Pokoju Życzeń? - mówiąc to bawiłem się kosmykami jej włosów.
-Hmm... Podoba mi się twój pomysł - przerwała robienie notatek i odwróciła głowę w moją stronę. - Długo jeszcze?
-Zostało jeszcze dokładnie 20 minut - jęknęła z rozpaczy.
-Ja nienawidzę tej lekcji - zaskoczyła mnie. - Binns ciągle gada o wojnach goblinów  w średniowieczu, a to jest strasznie nudne.
Syriusz i Remus siedzący w ławce przed nami odwrócili się do tyłu. Byli tak samo zaskoczeni jak ja.
-Czy ja dobrze słyszałem? Ruda nie lubi historii magii?! - wydusił z siebie Łapa, kiedy jako pierwszy otrząsną się z szoku.
-I co w tym dziwnego? - zapytała Lily.
-Nie, no nic, ale pa prostu ja zawsze byłem pewien, że ty lubisz tą lekcję.
-No to byleś w błędzie.
Lily rozciągnęła się wygodnie na krześle i położyła głowę na moim ramieniu.
-Jak ta cholerna lekcja się skończy to mnie z łaski swej powiadomcie.
Wymieniliśmy z chłopakami zdziwione spojrzenia, ale o nic więcej już nie zapytaliśmy.
Każdy, kto wykręcał się do tyłu i zobaczył Lily drzemiącą na moim ramieniu był w szoku. Kiedy w końcu zadzwonił dzwonek wszyscy zerwali się błyskawicznie ze swoich miejsc, by wyjść z sali jak najszybciej.
Dalsza część dnia minęła dosyć spokojnie.
W sobotę rano wstałam dosyć wcześnie jak na mnie, by zająć łazienkę. Kiedy już się wypiękniłem i wyszedłem z niej reszta lokatorów już wstała.
-Łapo przygotowałeś wszystko?
-Po raz kolejny powtarzam ci, że tak!
Po jedenastej odprowadziliśmy ich z Lily do bramy. Na pożegnanie Syriusz oczywiście dodał coś od siebie:
-Tylko grzeczni bądźcie,  bo wujkiem w tak młodym wieku zostać jeszcze nie chcę! - za co dostał od Dorkas po głowie.
-Tak, tak. Ale nawet gdyby to i tak nie masz w tej kwestii nic do powiedzenia - odcięła się Lily.
Kiedy już zniknęli za bramą odeszliśmy, by udać się do Pokoju Życzeń. Na siódmym piętrze przeszedłem trzy razy wzdłuż ściany. Na szczęście nikogo w środku nie było i drzwi się pojawiły.
Otworzyłem je i przepuściłem Evans, by weszła pierwsza, a ja zaraz za nią. Tym razem pokój był wielkości sali lekcyjnej. Były dwa okna i przytulny kominek. Pośrodku stał stolik, a na nim dwa kieliszki i butelka wina oraz kanapa. Gdy podeszliśmy bliżej zobaczyliśmy liścik.
Lily posłała mi zdziwione spojrzenie.
-To Łapa wszystko przygotował - wyjaśniłem.
Usiedliśmy na kanapie i zacząłem czytać list.

Kochani,
mam nadzieję, że wystrój wam się podoba. Razem z Remusem staraliśmy się wam dogodzić. Życzymy udanej randki.
Tylko pamiętajcie, że jeszcze nie chcę zostać wujkiem małego Pottera. =)
Całuję 
Wujaszek Łapa.
PS. Jakby co to jesteśmy w kontakcie przez lusterko.
  
-Hmm... Wiem, że miał dobre chęci, ale to zdanie o małym Potterze mógł sobie już darować - mruknęła Lily.
-Mi to mówisz? Ale wiesz co, mam już pomysł jak mu się za to odwdzięczę.
-Taaak... Dobrze, ale chyba jesteśmy tu po co innego? - uśmiechnęła się.
-Jasne słonko. To po lampce?
-Chętnie.
 Nalałem wino i podałem jej jeden kieliszek.
-To może wzniesiemy toast? - uśmiechnąłem się zadziornie.
-Za co?
-Za nas?
-W jakim kontekście? -droczyła się ze mną, choć wiedziała o co mi chodzi.
-No wiesz, latam za tobą już tyle lat. Gdybyś chciała, to może moglibyśmy... - urwałem znacząco.
-No dokończ - zachęciła.
-Liluś, czy zostaniesz moją dziewczyną i prywatną panią prefekt na zawołanie?
Gładziłem opuszkiem palca je policzek. Nadal nie mogłem się nadziwić jaka ona jest delikatna, a jednak miała taki wybuchowy charakter.
-Oczywiście. James?
-Mhm...? -byłem na wpół świadomy, bo cały czas wpatrywałem się w jej oczy.
-A może skonsumujemy ten związek?
-Chętnie.
Nie czekając na nic pocałowałem ją w usta. To był nasz pierwszy prawdziwy, niewymuszony na żadnej ze stron pocałunek. Włożyłem w niego wszystkie emocje jakie mną targały. Chciałem pokazać Lily jak wiele dla mnie znaczy. Była dla mnie najważniejsza od tej pierwszej chwili, kiedy się spotkaliśmy w pociągu. Uwielbiałem patrzeć w jej zielone oczy. Bawić się jej włosami. Po prostu kochałem z nią przebywać. 
Lily nie była mi dłużna. Chwilę potem dziwnym trafem leżeliśmy już na kanapie.
-James, zaczekaj - przerwała mi Lily. Posłusznie się odsunąłem, bo nie chciałem w tym momencie żadnych sprzeczek.- Dzięki. Z tym jeszcze za wcześnie. Jeszcze nie teraz. Powiedzmy... - zastanowiła się -... że na gwiazdkę - uśmiechnęła się.
-Oczywiście kwiatuszku. A może byśmy tak już wrócili, bo ''wujek'' Łapa pewnie daje im tam popalić swoimi fantazjami i mają go dość?
-Jasne uwolnijmy ich od niego - zachichotała.
 Czy mówiłem już, że kocham sposób w jaki się śmieje? Jeśli nie, to teraz mówię.
Piętnaście minut później zmierzaliśmy już do bramy Hogwartu. Lily wyjęła dwu kierunkowe lusterko z mojej kieszeni.
-Syriusz.
Łapa błyskawicznie pojawił się w lusterku jakby czekał na wezwanie.
-Nasze gołąbeczki już się sobą nacieszyły?
-Taaak. Łapu, tutaj taki jeden pan Rogal...- przerwałem jej.
-Jaki Rogal - udałem oburzenie. - Mówiłem ci kwiatuszku, że tak to tylko na osobności!
-Jasne - pocałowała mnie szybko i mówiła dalej do Łapy. - A więc ten pan chce, żebyś wrócił. Tylko sam i z asortymentem na balangę. No, możesz zabrać Lunatyka, ale reszta ma wrócić dopiero za godzinę - zastrzegła.
-Gdzie?
-U was. Czekamy z nie cierpliwością - i rozłączyła się.
Czekaliśmy przy bramie. Znudziło mi się stanie w miejscu, więc zacząłem całować Lilkę po karku. Kiedy się wykręciła wykorzystałem jej nieuwagę i pocałowałem ją w usta. Złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Nie wiedzieliśmy jednak, że mamy widownię w postaci Smarkerusa i jego bandy...

poniedziałek, 4 lutego 2013

Powrót Huncwotów

Syriusz

Kiedy dojechaliśmy do Hogsmeade i zobaczyłem Rogacza wysiadającego z powozu byłem pełen podziwu dla Lilki. W pół godziny zdziałała cuda.  Rogacz był jak nowo narodzony. Oczy błyszczały mu od nawału pomysłów, a włosy znowu odstawały mu w nieładzie.
-Załatwione - szepnęła Lily, kiedy przechodziła koło mnie i Dorkas. Odchodząc puściła mi oczko, co Dor oczywiście musiała zauważyć. 
-A o to miało znaczyć? - trzepnęła mnie w ramie.
-Dowiesz się jak przyjdzie pora.
Ech... Rozpętałem tym moją "małą wojnę". Dorkas zaczęła się na mnie boczyć, bo mięliśmy nie mieć przed sobą żadnych tajemnic, a ja jej nie chciałem powiedzieć o co chodziło z tym oczkiem. No cóż, jakoś spróbuję to przeżyć.
Rogaty podszedł do nas cały w skowronkach. Nie pomyliłem się przy puszczając, że zaraz zacznie znowu mi zrzędzić jaka to Lily jest mądra, piękna itd..
-Łapo, ona jest cudowna! - to było pierwsze zdanie jakie od niego usłyszałem na wstępie.
Ale po części się z tego cieszyłem.Znowu było po staremu. Dla Jamesa liczyła się tylko Lily.
-Taaak... - westchnąłem.
-Syriuszu... - przyjżał mi się uważnie. - Masz jakiś pomysł jak przywitać należycie woźnego?
-Nie, Rogaczu dziś zdajemy się w tej kwestii na ciebie.
Przez całą ucztę James nie odrywał wzroku od Rudej. W między czasie paplał też w koło jaka to ona jest ładna, jakie to ma oczy...
Dyrektor w czasie ogłoszeń za powiedział bal pożegnalny dla siódmych klas.
-Liluś...? - James od razu napadł na Rudą.
-Ale na moich warunkach - zastrzegła.
Boże... Uśmialiśmy się z Rudą na widok jego miny. Nie dowierzał, ale ze szczęścia prawie by się popłakał. McGonagall i Dumbledor też się z niego śmiali za stołem nauczycielskim.
Kiedy już uczta dobiegła końca uznaliśmy z Rogaczem, że dobrze byłoby zaczekać na Evans i Lupina, którzy jako prefekci ( Ruda jako prefekt naczelna)  musieli odprowadzić pierwszorocznych do wieży. Kiedy Lily zobaczyła mnie i Jamesa uśmiechnęła się.
-Powiedzcie mi, czy wy jesteście z pierwszego roku?-zapytała.
-Taaak-od powiedzieliśmy razem.
-Fajnie wiedzieć, że cofnęliście się w rozwju…
Szliśmy za pierwszorocznymi do samej wieży. Potem nie wiem kiedy, ale zgubiłem Rogatego. Wraz z Remusem uznaliśmy, że się znajdzie i poszliśmy do naszego dormitorium. Peter już spał, a wokół niego tradycyjnie były porozżucane jakieś smakołyki. Lunatyk zaczytał się w jakiejś grubej księdze, a ja położyłem się na łóżku u Jamesa i wyjąłem z szafki jego album ze zdjęciami. Było w nich dużo zdjęć Lily, nas Huncwotów, ale także i Jamesa z rodziną.
James wrócił jakąś godzinę później, gdy przejżałem już prawie połowę albumu.
-Jak było? - zapytał Lupin.
-Bosko... - tylko taką odpowiedź dostaliśmy.
-Rogacz, to co z naszą niespodzianką? - zapytałem.
-Ach... Lupin słuchaj... -  i opowiedzieliśmy mu nasz pomysł.
Remus oczywiście się zgodził, bo nie lubił tego charłaka tak samo jak cała reszta Hogwartu.
Kiedy dotarliśmy do gabinetu Filcha było już dobrze po 22.
Na drzwiach przywiesiliśmy powiększoną zaklęciami fotkę mugolskiej panienki w bikini z mojego ulubionego pisemka, które kupiłem w kiosku w Londynie. Ścianę naprzeciwko przyozdobiliśmy napisami.

,, Huncwoci pragną powitać
szanownego pana Filcha
i jego uroczą kotkę, panią Norris. "

Rogal dodał od siebie:

,, PS 1. Kocham Lily Evans, 
która jest najcudowniejszą kobietą świata
i umówiła się ze mną. "

Ja dopisałem:

 ,, PS 2. Zgadzam się z panem Rogaczem.
   Uważam także, iż profesor McGonagall 
świetnie wygląda w szacie w kratę
(czyt. odejmuje jej to lat). "

A Lupin:

,, PS 3. Zgadzam się z panami powyżej.
Pragnę także wyrazić zdumienie, 
jak taki kretyn jak Lucjusz Malfoy
mógł zostać kapitanem drużyny 
Ślizgonów w quiditcha. "

Do wieży wróciliśmy zadowoleni ze spełnionej powinności. Byliśmy tylko ciekawi, co jutro na to powie reszta Hogwartczyków...