Lily
Wraz z Jamesem i Syriuszem wracamy na święta do mnie do domu. Rodzice stwierdzili, że przecież nie mogą zostać w Hogwarcie skoro już nawet oni zaczęli traktować chłopaków jak rodzinę.
Tak więc we trójkę wraz z innymi uczniami powracającymi na święta do domu wsiedliśmy do pociągu Hogwart - Londyn w sobotę rano, równo o godzinie 11. Znaleźliśmy sobie wolny przedział i się rozsiedliśmy. Przez całą podróż razem gadaliśmy o nowych kawałach Huncwotów, o biednym (jasne, jeszcze czego! my i współczucie dla tego człowieka?!) Filchu, którego kotka - Pani Norris - będzie mieć kocięta, a co najlepsze nie wiadomo z kim! Przez cały tydzień szkoła huczała od plotek na ten temat.
-AAA!!! - usłyszeliśmy krzyk dochodzący z Sali Wejściowej.
Zaintrygowana wraz z Jamesem, Syriuszem i Remusem poszłam zobaczyć co się tam stało. Jako, że teraz mięliśmy dwie godziny wolnego przed pierwszymi zajęciami rozpoczynającymi się o 10.00 nie śpieszyliśmy się. W SW ujrzeliśmy tłum. Byłam prefektem naczelnym, więc przecisnęłam się przez gapiów, a chłopcy korzystając z przejścia stworzonego dla mnie też ruszyli ku środku zbiegowiska.
Ale powracając do tematu po środku zobaczyłam Filcha pochylającego się nad Panią Norris.
-Panie Filch? Panie Filch, co się stało? - zapytałam, bo w oczach miał łzy.
-Moja kotka! Moja malutka! Moja najmilsza! - ryknął pomiędzy atakami płaczu. -Ona...ona...
-Panie Filch! - zdenerwowałam się, bo aby mu pomóc musiałam dowiedzieć się czegoś więcej.
-Ona będzie mieć kocięta! Jakiś kocur ją skrzywdził! Jak on mógł?! - wydzierał się.
Spojrzałam zaintrygowana na chłopaków. Trzęśli się ze śmiechu, ale też na ich twarzach malowała się ciekawość. Bo przecież kto chciałby przelecieć Panią Norris?
Z chłopakami wysnuliśmy tezę, że może nie być to zwykły kocur, a animag (człowiek zamieniony w zwierzę).
Moje rozmyślania w pociągu przerwał James.
-Liluś?
-Noo...? - przeciągnęłam samogłoskę.
-A jak mnie nie polubią na żywo? - powalił mnie i Łapę ze śmiechu tym pokręconym zdaniem.
-A co to znaczy na żywo? - zapytał Syriusz pomiędzy atakami wesołości.
-Oj tam, wam obojgu to coś powiedzieć - udał, że się obraża, lecz za chwilę razem z nami wybuchł niekontrolowanym śmiechem.
-Mam powiedzieć absolutnie szczerze? - zapytałam, żeby trochę się z nim podrażnić.
Kiwnął głową.
-Myślę, że bardzo cię polubią - uśmiechnęłam się.
Rodzice odebrali nas z dworca. Bardzo się ucieszyli na nasz widok. Mama, o dziwo, najdłużej nie ściskała mnie, a Jamesa. Wywołało to u mnie, Syriusza i taty niekontrolowany chichot.
Petunia miała wraz ze swoim chłopakiem Veronem wpadła tylko na chwilę, ale szybko wyszło i miała przyjść dopiero na kolację wigilijną za dwa dni.
W domu chłopcy wraz z tatą zasiedli w salonie i oglądali jakiś mecz w telewizorze, a ja i mama siedziałyśmy w kuchni i przygotowywałyśmy kolację.
-Lily? - zapytała w pewnym momęcie.
-Tak?
-Trochę mi niezręcznie o to pytać, ale... czy ty i James to tak na poważnie?
-Jak najbardziej. A dlaczego pytasz? - zaciekawiłam się.
-No bo mnie to zastanawia. Kiedyś potrafiłaś przez cały czas na niego psioczyć, a teraz? Teraz to każdy twój list jest przepełniony samymi dobrymi określeniami Jamesa - uśmiechnęła się.
-Mamo... - jęknęłam. - Jeszcze mu to może powiedz, a już będzie myślał, że jest ideałem.
-A nie jest?
-Niby jest. Ale ma też swoje wady.
-James? James ma wady? - mama była wyraźnie zintrygowana.
-Noo... Strasznie chrapie - zaśmiałam się, a mama wraz ze mną.
Z salonu doszło do nas zdegustowane prychnięcie, bo powiedziałam to dosyć głośno, aby James mnie usłyszał.
-Mówię tylko prawdę! - odkrzyknęłam mu.
-Tak? A ja myślałem, że tylko we śnie i po pijanemu bądź na kacu mówi się prawdę!- odkrzyknął.
-Ty tak masz! - zaśmiałam się.
Więcej już się nie wtrącał, bo wiedział, że mu to jakoś zripostuję.
-Lily, widzę, że naprawdę się kochacie.
-Mamo, kocham go najbardziej na świecie. Jest dla mnie bardzo ważny. Myślę, że James to ten jedyny, właściwy - uśmiechnęłam się.
-Och... Moja mała córeczka jest już dorosła, więc tak myślałam, że to kiedyś się wydarzy - wzruszyła się mama.- A... - urwała. - Nie wiem, czy powinnam o to pytać. A co z Severusem?
Uśmiech zniknął z mojej twarzy.
-To już zakończony rozdział - warknęłam przez zęby. - I proszę Cię, nie poruszaj tego tematu nigdy więcej. Przy Jamesie i Syriuszu także. Żadne z naszej trójki nie chce mieć z nim nic wspólnego.
-Oczywiście. Ja tylko tak... - matka speszyła się i już o nic więcej nie pytała.
Kolacja minęła dość szybko na wspólnych żartach i rozmowach o semestrze. Po kolacji poszliśmy we trójkę do pokoju gościnnego, w którym James i Syriusz mięli spać.
Kiedy przed kolacją weszłam na chwilę do mojego pokoju przybył Fawex, feniks Dumbledora. Zostawił nam list, a ja postanowiłam, że otworzę go razem z chłopakami po kolacji.
Zaczęłam czytać.
W domu chłopcy wraz z tatą zasiedli w salonie i oglądali jakiś mecz w telewizorze, a ja i mama siedziałyśmy w kuchni i przygotowywałyśmy kolację.
-Lily? - zapytała w pewnym momęcie.
-Tak?
-Trochę mi niezręcznie o to pytać, ale... czy ty i James to tak na poważnie?
-Jak najbardziej. A dlaczego pytasz? - zaciekawiłam się.
-No bo mnie to zastanawia. Kiedyś potrafiłaś przez cały czas na niego psioczyć, a teraz? Teraz to każdy twój list jest przepełniony samymi dobrymi określeniami Jamesa - uśmiechnęła się.
-Mamo... - jęknęłam. - Jeszcze mu to może powiedz, a już będzie myślał, że jest ideałem.
-A nie jest?
-Niby jest. Ale ma też swoje wady.
-James? James ma wady? - mama była wyraźnie zintrygowana.
-Noo... Strasznie chrapie - zaśmiałam się, a mama wraz ze mną.
Z salonu doszło do nas zdegustowane prychnięcie, bo powiedziałam to dosyć głośno, aby James mnie usłyszał.
-Mówię tylko prawdę! - odkrzyknęłam mu.
-Tak? A ja myślałem, że tylko we śnie i po pijanemu bądź na kacu mówi się prawdę!- odkrzyknął.
-Ty tak masz! - zaśmiałam się.
Więcej już się nie wtrącał, bo wiedział, że mu to jakoś zripostuję.
-Lily, widzę, że naprawdę się kochacie.
-Mamo, kocham go najbardziej na świecie. Jest dla mnie bardzo ważny. Myślę, że James to ten jedyny, właściwy - uśmiechnęłam się.
-Och... Moja mała córeczka jest już dorosła, więc tak myślałam, że to kiedyś się wydarzy - wzruszyła się mama.- A... - urwała. - Nie wiem, czy powinnam o to pytać. A co z Severusem?
Uśmiech zniknął z mojej twarzy.
-To już zakończony rozdział - warknęłam przez zęby. - I proszę Cię, nie poruszaj tego tematu nigdy więcej. Przy Jamesie i Syriuszu także. Żadne z naszej trójki nie chce mieć z nim nic wspólnego.
-Oczywiście. Ja tylko tak... - matka speszyła się i już o nic więcej nie pytała.
Kolacja minęła dość szybko na wspólnych żartach i rozmowach o semestrze. Po kolacji poszliśmy we trójkę do pokoju gościnnego, w którym James i Syriusz mięli spać.
Kiedy przed kolacją weszłam na chwilę do mojego pokoju przybył Fawex, feniks Dumbledora. Zostawił nam list, a ja postanowiłam, że otworzę go razem z chłopakami po kolacji.
Zaczęłam czytać.
Drodzy Lily, James i Syriuszu
Piszę do was w sprawie Zakonu Feniksa. Chciałbym, abyście we troje zostali jego członkami. Wasi przyjaciele dołączą do nas w wakacje, kiedy skończą już 17 lat i szkołę, lecz was chciałbym mieć w Zakonie już wcześniej. Jeżeli na pewno chcecie dołączyć odpiszcie. Tak jak rozmawialiśmy wcześniej, na razie będziemy spotykać się w domu Potterów. Chciałbym, abyście chociaż przybyli na zebranie.
Oczekuję was 29 grudnia o godz. 17.00 w tymże wyżej wymienionym domu.
Kłaniam się,
Albus Dumbledor.
-I co wy na to, dołączacie? - zapytał Syriusz.
-Oczywiście - odpowiedzieliśmy razem z Jamesem.
Tego wieczora z naszego domu wyszły dwa listy następującej treści.
Dyrektorze,
oczywiście we trójkę dołączymy do zakonu. Pojawimy się na zebraniu.
Lily Evans
Dor,
tęsknię za tobą jeszcze bardziej niż ty za mną. Skąd to wiem? Po prostu tak jest zawsze. My tu także nie próżnujemy. Rodzice Lilki są bardzo mili. Podczas jazdy w pociągu Rogaty zamartwiał się, czy go polubią. Oczywiście przypadł im do gustu, jakby inaczej. Poznałem narzeczonego Petuni. Straszny prosiak. Załączam fotkę, byście też mogli się pośmiać. Do zobaczenia już niedługo.
Całuję
Łapcia
PS. Pozdrowienia od Lily i Jamesa.