Syriusz
Wczoraj znowu była pełnia...Była sobota. Około 7 rano do naszego dormitorium weszła Ruda. Wiedziała, że już wróciliśmy, bo jak zawsze wstała wcześniej niż np. Ann i Dorkas i słyszała jak otwieraliśmy drzwi.
-Wróciliście - powiedziała, a w jej głosie zabrzmiała ulga.
Jako, że leżeliśmy na swoich łóżkach od razu podeszła do Jamesa i położyła się koło niego.
Obydwaj zauważyliśmy, że lekko drga i Rogacz ją objął.
-Już dobrze. Jesteśmy cali. Wróciliśmy już - powiedział uspokajająco.
-Wiem. Po prostu się martwiłam. Ale wróciliście już i nic wam nie jest- westchnęła.
Rogaty zasunął kotary w swoim łóżku, bo potrzebowali trochę prywatności. Rozumiałem go dokładnie. Lily jest bardzo wrażliwą osobą i zawsze się o nas martwi przy każdej pełni. Kiedy przychodziła do nas po powrocie z nocnej przechadzki James po protu musiał się uspokoić, a ona działała na niego kojąco. Mam tak samo z Dor, że jak wracam, to przez cały dzień bym się do niej przytulał, bo daje mi poczucie bezpieczeństwa.
-James, co Ci się stało?! - usłyszałem zdenerwowany głos Rudej.
Ups... Chyba nie unikniemy zeznań.
-Nic skarbie. To tylko małe draśnięcie... - powiedział James.
-Małe draśnięcie?! To ma być małe draśnięcie?! - fuknęła. - James, chyba sobie kpisz!
Evans odsunęła kotary łóżka.
-James, Syriuszu, co się do cholery stało?! - zapytała wystraszona. Znowu zaczęła lekko drgać, ale tym razem nie pozwoliła się przytulić.
-Hmm... No cóż... - zacząłem się jąkać, ale pod ostrzałem jej spojrzenia musiałem wziąć się w garść. - Był taki mały incydent.
-No więc słucham.
-Syriusz wpadł na wielce wspaniały pomysł - powiedział z sarkazmem James, a ja rzuciłem mu wściekłe spojrzenie.- Ale ja nie znam całej historii, więc niech on ci to opowie sam kwiatuszku - uśmiechnął się do mnie wrednie.
No normalnie kiedyś mu tak zapierdole w ten głupi łeb, że się nie pozbiera! Żeby nasłać rozwścieczoną Lilkę na mnie? No dobrze, może i jestem winny, ale nie powinien mnie z tym zostawiać samego.
-Słucham - powiedziała ponaglająco, kiedy cisza się przeciągała.
Wziąłem głęboki oddech i wiedząc, że teraz i tak nie wymigałbym się od odpowiedzi zacząłem opowiadać, jak to powiedziałem Smarkerusowi, że aby mógł nas śledzić wystarczy nacisnąć sęk na Wierzbie Bijącej. Jak James, kiedy dowiedział się o moim planie naskoczył na mnie :
-Koniec Śmiecierusa. – powiedziałem, kiedy zapytał dlaczego się tak cieszę.
-Jak to koniec Śmiecierusa? – zapytał Potter, a uśmiech zniknął mu z twarzy. – Co wymyśliłeś?
-Skoro Snape tak bardzo lubi węszyć, to sobie wywęszył jak wejść do Wrzeszczącej Chaty…
-Czy ciebie totalnie pojebało?!?!?!?!?! – James krzyknął na całe dormitorium, uniosłem do góry jedną brew.
-O co ci chodzi? Jak go Lupin trochę poharata, to mu się odechce…
-Łapa, nie sądziłem że kiedykolwiek to powiem, ale jesteś większym idiotą
ode mnie! – James złapał się za głowę, jakby mając nadzieję,że to nie
dzieje się naprawdę. – A nie pomyślałeś o tym, że Śmiecierus
jest cholernie dobry w czarnej magii? Że mógłby coś zrobić Luniaczkowi? A
jeśli Remus zrobiłby mu COKOLWIEK, to przecież nigdy by sobie tego nie
wybaczył… Dyrekcja zresztą by też mu nie wybaczyła, wywaliłaby go na
zbity wilczy pysk ze szkoły,a nas razem z nim. A Lily to tak dałaby nam popalić, że do końca życia byśmy to zapamiętali! Ona go nienawidzi, ale jednak nawet tego by mu nie życzyła! Czy pomyślałeś o tym, Syriuszu Orionie Black?! – James wyglądał na gorzej niż zmartwionego.
-Pomyślałem. Pomyślałem, że Śmiecierusowi należą się wilcze kły…
-Jesteś kompletnym imbecylem… – stwierdził Rogacz i pognał w kierunku
korytarza. – Musimy powstrzymać tego Smarka, zanim cokolwiek zrobi!
-Niestety zdążył zobaczyć Remusa na końcu tunelu... Dyrektor się dowiedział. Snape nawet nie może pisnąć słówkiem na ten temat, przynajmniej tak nam powiedział. Nie mamy kłopotów z dyrekcją, ale ze strony Smarkerusa będziemy mieć zdrowo przejebane... - zakończył James.
-Ruda? - upomniałem ją, bo siedziała nieruchomo wpatrzona we mnie jak rozjuszony byk.
-Syriuszu! Jak mogłeś być tak nieodpowiedzialny?! - zaczęła wywód.
I tak przez godzinę się wydzierała. Oczywiście rzuciliśmy zaklęcia antydźwiękowe, aby nic z naszej ''rozmowy'' nie wydostało się na zewnątrz.
No tak... Zapomniałem powiedzieć, że na mnie nawarczała, ale z Jamesem to się obchodziła jak z jajkiem, bo sobie rozharatał rękę i tors kiedy bronił bezbronnego Śmiecierusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz