poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Konsekwencje pewnych czynów

Remus

Jeszcze nigdy, przenigdy nie wiedziałem Lily takiej roztrzęsionej i wkurzonej. Wydawałoby się, że jeżeli jej wzrok mógłby zabijać to połowa Hogwartu byłaby już martwa. Z klasy transmutacji udaliśmy się prosto do naszego dormitorium w wieży Gryffindoru. Łapa szybkim zaklęciem uprzątnął cały pokój.
Ruda opadła plecami  na łóżko Jamesa i przyłożyła dłonie do czoła, by się uspokoić. Ja usiadłem u siebie na łóżku, Syriusz zaczął chodzić w kółko, a James kucnął pod ścianą i patrzył z niepokojem na Lily.
-To co robimy? - zapytał Syriusz.
-Nie mam pojęcia, Lily? - zwróciłem się do niej, by wiedzieć, czy dostajemy zgodę na planowanie czegokolwiek.
-Macie wolną rękę - odparła.
-James?
-To przecież jasne - wywrócił oczami.
Nikt nie zdążył nic odpowiedzieć, bo przez okno do naszej sypialni wpadła sowa. Podleciała do Evansówny, a ta drżącymi odwiązała paczkę oraz list od jej nóżki. Po dostarczeniu przesyłki sówka odleciała. Razem z chłopakami usiedliśmy koło Lily. Podała nam paczkę, a sama zajęła się listem.
Kiedy otworzyliśmy paczkę nie wiedziałem, czy się śmiać, czy płakać. Naszym oczom ukazał się komplet czarnej, koronkowej bielizny, która bez najmniejszych wątpliwości należała do Evans.
-Lilanko? -zapytał James. - Dlaczego KTOŚ ci to przysłał? - dał nacisk na słowo ''ktoś'', bo prawie nie miał wątpliwości od kogo jest ta przesyłka.
-Czytaj - zdenerwowana po przeczytaniu listu rzuciła go w naszą stronę, a sama wstała z łóżka i zaczęła krążyć po pokoju pomrukując coś pod nosem, co raczej nie było pochlebne, ani ocenzurowane.

Lillanne,
oddaję co należy do Ciebie. Pewnie zastanawiasz się, skąd to mam? Otóż twoja siostra, Petunia była bardzo uczynna i zgodziła się mi to przesłać. Przepraszam.
Znam Cię od najmłodszych lat. Już przy naszym pierwszym spotkaniu wiedziałem, że jesteś dla mnie kimś więcej niż tylko znajomą. Ty nigdy nie dawałaś mi odczuć, że chcesz czegoś więcej niż przyjaźni ze mną. Przepraszam za to, że Ci się narzucałem. Przepraszam. 
Chciałbym, abyś była szczęśliwa. Przepraszam, że Ci w odnalezieniu tego szczęścia przeszkadzałem. Przepraszam.
Nasza przyjaźń miała wiele wzlotów i upadków. Chciałbym jednak, byś pamiętała tylko te lepsze chwile, bo takie i ja zawsze wspominam.
Wiedz, że jednak będę o Ciebie walczył do końca. Kocham Cię całym swoim sercem, całą swoją duszą. Oddałbym dla Ciebie i za Ciebie wszystko, gdyby tylko to coś dało. 
Żadna przyjemność pokonać kogoś walkowerem, więc będę walczyć dopóki, dopóty będzie dla mnie szansa w walce o twoje względy.  
Zawsze Kochający
S.S.


-Że też ten skurwiel ma czelność!- zawołał Łapa.
-Łapo, Lunatyku, czas wcielić w życie nasz najlepszy plan - powiedział z pasją James.
-Zgadzam się. Panowie akcję ''Smarkerus Snape'' czas rozpocząć! - przyznał mu rację Łapa.
I tak jakąś godzinę później wspomniany Severus ''Smarkerus'' Snape nie był już tą samą osobą. Przynajmniej teoretycznie.
Zrobiliśmy Ślizgonowi pełen makijaż. Wydłużyliśmy do łopatek i przefarbowaliśmy na blond jego włosy. Pomalowaliśmy jego paznokcie krwistoczerwonym lakierem zagarnionym z kosmetyczki Dorkas i bezbarwnym z brokatowymi drobinkami od Ann. Ubraliśmy go w odjazdową żółtą sukienkę mini. Dorobiliśmy biust. Nie zapomnieliśmy także o kusej, czerwonej bieliźnie. Na nogi założyliśmy mu mieniące się wszystkimi kolorami tęczy szpilki na 12 centymetrowym obcasie ze szpicami. 
I w takim oto ubranku odstawiliśmy Severuskę ''Smerkeruskę'' Snape do Wielkiej Sali na obiad. 
Lily już tam była, bo umówiliśmy się, że będzie czekała na wejście ''nowego'' ucznia Slytherinu. Śmiała się jak wszyscy. Nawet nauczycielom (a szczególnie McGonagall) nie udało się powstrzymać śmiechu.
A Smarkeruska nie miała drogi ucieczki i rad, nie rad  musiała pójść na obiad...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz