poniedziałek, 30 września 2013

Sowia Poczta 1

Pamiętacie o mnie jeszcze?
Wiem, cholernie nawaliłam. Nawał zajęć, brak czasu... Mogłabym się tłumaczyć tymi wymówkami w nieskończoność, ale po co? Nie wyrobiłam, za dużo obowiązków, za mało czasu. A do tego problemy osobiste.
Mam plan, by wrócić. Wrócić z nową energią, nowymi pomysłami. Nowym szablonem, wizerunkiem - wyglądem. Czy mi się to uda? Tego nie wiem, ale wiem jedno... Na pewno spróbuje. Postaram się podołać. Na razie blog to swego rodzaju ''plac budowy''. Będę zmieniać wszystko. A nawet jak nie wszystko, to większość. Chcę zacząć od nowa. Nie koniecznie od samego początku, od pierwszego rozdziału, ale od następnego w kolei, tj. 13.
Więcej informacji wkrótce. Postaram się informować o wszystkim w miarę na bieżąco.
Trzymajcie kciuki, by się udało po mojej myśli.
Całusy,
B.Black

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Święta, święta

Lily

Wraz z Jamesem i Syriuszem wracamy na święta do mnie do domu. Rodzice stwierdzili, że przecież nie mogą zostać w Hogwarcie skoro już nawet oni zaczęli traktować chłopaków jak rodzinę.
Tak więc we trójkę wraz z innymi uczniami powracającymi na święta do domu wsiedliśmy do pociągu Hogwart - Londyn w sobotę rano, równo o godzinie 11. Znaleźliśmy sobie wolny przedział i się rozsiedliśmy. Przez całą podróż razem gadaliśmy o nowych kawałach Huncwotów, o biednym (jasne, jeszcze czego! my i współczucie dla tego człowieka?!) Filchu, którego kotka - Pani Norris - będzie mieć kocięta, a co najlepsze nie wiadomo z kim! Przez cały tydzień szkoła huczała od plotek na ten temat.

-AAA!!! - usłyszeliśmy krzyk dochodzący z Sali Wejściowej.
Zaintrygowana wraz z Jamesem, Syriuszem i Remusem poszłam zobaczyć co się tam stało. Jako, że teraz mięliśmy dwie godziny wolnego przed pierwszymi zajęciami rozpoczynającymi się o 10.00 nie śpieszyliśmy się. W SW ujrzeliśmy tłum. Byłam prefektem naczelnym, więc przecisnęłam się przez gapiów, a chłopcy korzystając z przejścia stworzonego dla mnie też ruszyli ku środku zbiegowiska.
Ale powracając do tematu po środku zobaczyłam Filcha pochylającego się nad Panią Norris.
-Panie Filch? Panie Filch, co się stało? - zapytałam, bo w oczach miał łzy.
-Moja kotka! Moja malutka! Moja najmilsza! - ryknął pomiędzy atakami płaczu. -Ona...ona...
-Panie Filch! - zdenerwowałam się, bo aby mu pomóc musiałam dowiedzieć się czegoś więcej.
-Ona będzie mieć kocięta! Jakiś kocur ją skrzywdził! Jak on mógł?! - wydzierał się.
Spojrzałam zaintrygowana na chłopaków. Trzęśli się ze śmiechu, ale też na ich twarzach malowała się ciekawość. Bo przecież kto chciałby przelecieć Panią Norris?

Z chłopakami wysnuliśmy tezę, że może nie być to zwykły kocur, a animag (człowiek zamieniony w zwierzę).
Moje rozmyślania w pociągu przerwał James.
-Liluś?
-Noo...? - przeciągnęłam samogłoskę.
-A jak mnie nie polubią na żywo? - powalił mnie i Łapę ze śmiechu tym pokręconym zdaniem. 
-A co to znaczy na żywo? - zapytał Syriusz pomiędzy atakami wesołości.
-Oj tam, wam obojgu to coś powiedzieć - udał, że się obraża, lecz za chwilę razem z nami wybuchł niekontrolowanym śmiechem.
-Mam powiedzieć absolutnie szczerze? - zapytałam, żeby trochę się z nim podrażnić.
Kiwnął głową.
-Myślę, że bardzo cię polubią - uśmiechnęłam się.
Rodzice odebrali nas z dworca. Bardzo się ucieszyli na nasz widok. Mama, o dziwo, najdłużej nie ściskała mnie, a Jamesa. Wywołało to u mnie, Syriusza i taty niekontrolowany chichot. 
Petunia miała wraz ze swoim chłopakiem Veronem wpadła tylko na chwilę, ale szybko wyszło i  miała przyjść dopiero na kolację wigilijną za dwa dni.
W domu chłopcy wraz z tatą zasiedli w salonie i oglądali jakiś mecz w telewizorze, a ja i mama siedziałyśmy w kuchni i przygotowywałyśmy kolację.
-Lily? - zapytała w pewnym momęcie.
-Tak?
-Trochę mi niezręcznie o to pytać, ale... czy ty i James to tak na poważnie?
-Jak najbardziej. A dlaczego pytasz? - zaciekawiłam się.
-No bo mnie to zastanawia. Kiedyś potrafiłaś przez cały czas na niego psioczyć, a teraz? Teraz to każdy twój list jest przepełniony samymi dobrymi określeniami Jamesa - uśmiechnęła się.
-Mamo... - jęknęłam. - Jeszcze mu to może powiedz, a już będzie myślał, że jest ideałem.
-A nie jest?
-Niby jest. Ale ma też swoje wady.
-James? James ma wady? - mama była wyraźnie zintrygowana.
-Noo... Strasznie chrapie - zaśmiałam się, a mama wraz ze mną.
Z salonu doszło do nas zdegustowane prychnięcie, bo powiedziałam to dosyć głośno, aby James mnie usłyszał.
-Mówię tylko prawdę! - odkrzyknęłam mu.
-Tak? A ja myślałem, że tylko we śnie i po pijanemu bądź na kacu mówi się prawdę!- odkrzyknął.
-Ty tak masz! - zaśmiałam się.
Więcej już się nie wtrącał, bo wiedział, że mu to jakoś zripostuję.
-Lily, widzę, że naprawdę się kochacie.
-Mamo, kocham go najbardziej na świecie. Jest dla mnie bardzo ważny. Myślę, że James to ten jedyny, właściwy - uśmiechnęłam się.
-Och... Moja mała córeczka jest już dorosła, więc tak myślałam, że to kiedyś się wydarzy - wzruszyła się mama.- A... - urwała. - Nie wiem, czy powinnam o to pytać. A co z Severusem?
Uśmiech zniknął z mojej twarzy.
-To już zakończony rozdział - warknęłam przez zęby. - I proszę Cię, nie poruszaj tego tematu nigdy więcej. Przy Jamesie i Syriuszu także. Żadne z naszej trójki nie chce mieć z nim nic wspólnego.
-Oczywiście. Ja tylko tak... - matka speszyła się i już o nic więcej nie pytała.
Kolacja minęła dość szybko na wspólnych żartach i rozmowach o semestrze. Po kolacji poszliśmy we trójkę do pokoju gościnnego, w którym James i Syriusz mięli spać.
Kiedy przed kolacją weszłam na chwilę do mojego pokoju przybył Fawex, feniks Dumbledora. Zostawił nam list, a ja postanowiłam, że otworzę go razem z chłopakami po kolacji.
Zaczęłam czytać.

Drodzy Lily, James i Syriuszu
Piszę do was w sprawie Zakonu Feniksa. Chciałbym, abyście we troje zostali jego członkami. Wasi  przyjaciele dołączą do nas w wakacje, kiedy skończą już 17 lat i szkołę, lecz was chciałbym mieć w Zakonie już wcześniej. Jeżeli na pewno chcecie dołączyć odpiszcie. Tak jak rozmawialiśmy wcześniej, na razie będziemy spotykać się w domu Potterów. Chciałbym, abyście chociaż przybyli na zebranie.
Oczekuję was 29 grudnia o godz. 17.00 w tymże wyżej wymienionym domu.
Kłaniam się, 
Albus Dumbledor.

-I co wy na to, dołączacie? - zapytał Syriusz.
-Oczywiście - odpowiedzieliśmy razem z Jamesem.
Tego wieczora z naszego domu wyszły dwa listy następującej treści.

Dyrektorze,
oczywiście we trójkę dołączymy do zakonu. Pojawimy się na zebraniu.
Lily Evans

Dor,
tęsknię za tobą jeszcze bardziej niż ty za mną. Skąd to wiem? Po prostu tak jest zawsze. My tu także nie próżnujemy. Rodzice Lilki są bardzo mili. Podczas jazdy w pociągu Rogaty zamartwiał się, czy go polubią. Oczywiście przypadł im do gustu, jakby inaczej. Poznałem narzeczonego Petuni. Straszny prosiak. Załączam fotkę, byście też mogli się pośmiać. Do zobaczenia już niedługo.
Całuję
Łapcia
PS. Pozdrowienia od Lily i Jamesa.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Jak mogłeś być tak nieodpowiedzialny!

Syriusz

Wczoraj znowu była pełnia...
Była sobota. Około 7 rano do naszego dormitorium weszła Ruda. Wiedziała, że już wróciliśmy, bo jak zawsze wstała wcześniej niż np. Ann i Dorkas i słyszała jak otwieraliśmy drzwi.
-Wróciliście - powiedziała, a w jej głosie zabrzmiała ulga.
Jako, że leżeliśmy na swoich łóżkach od razu podeszła do Jamesa i położyła się koło niego.
Obydwaj zauważyliśmy, że lekko drga i Rogacz ją objął.
-Już dobrze. Jesteśmy cali. Wróciliśmy już - powiedział uspokajająco.
-Wiem. Po prostu się martwiłam. Ale wróciliście już i nic wam nie jest- westchnęła.
Rogaty zasunął kotary w swoim łóżku, bo potrzebowali trochę prywatności. Rozumiałem go dokładnie. Lily jest bardzo wrażliwą osobą i zawsze się o nas martwi przy każdej pełni. Kiedy przychodziła do nas po powrocie z nocnej przechadzki James po protu musiał się uspokoić, a ona działała na niego kojąco. Mam tak samo z Dor, że jak wracam, to przez cały dzień bym się do niej przytulał, bo daje mi poczucie bezpieczeństwa.
-James, co Ci się stało?! - usłyszałem zdenerwowany głos Rudej.
Ups... Chyba nie unikniemy zeznań.
-Nic skarbie. To tylko małe draśnięcie... - powiedział James.
-Małe draśnięcie?! To ma być małe draśnięcie?! - fuknęła. - James, chyba sobie kpisz!
Evans odsunęła kotary łóżka.
-James, Syriuszu, co się do cholery stało?! - zapytała wystraszona. Znowu zaczęła lekko drgać, ale tym razem nie pozwoliła się przytulić.
-Hmm... No cóż... - zacząłem się jąkać, ale pod ostrzałem jej spojrzenia musiałem wziąć się w garść. - Był taki mały incydent.
-No więc słucham.
-Syriusz wpadł na wielce wspaniały pomysł - powiedział z sarkazmem James, a ja rzuciłem mu wściekłe spojrzenie.- Ale ja nie znam całej historii, więc niech on ci to opowie sam kwiatuszku - uśmiechnął się do mnie wrednie.
No normalnie kiedyś mu tak zapierdole w ten głupi łeb, że się nie pozbiera! Żeby nasłać rozwścieczoną Lilkę na mnie? No dobrze, może i jestem winny, ale nie powinien mnie z tym zostawiać samego.
-Słucham - powiedziała ponaglająco, kiedy cisza się przeciągała.
Wziąłem głęboki oddech i wiedząc, że teraz i tak nie wymigałbym się od odpowiedzi zacząłem opowiadać, jak to powiedziałem Smarkerusowi, że aby mógł nas śledzić wystarczy nacisnąć sęk na Wierzbie Bijącej. Jak James, kiedy dowiedział się o moim planie naskoczył na mnie :

-Koniec Śmiecierusa. – powiedziałem, kiedy zapytał dlaczego się tak cieszę.
-Jak to koniec Śmiecierusa? – zapytał Potter, a uśmiech zniknął mu z twarzy. – Co wymyśliłeś?
-Skoro Snape tak bardzo lubi węszyć, to sobie wywęszył jak wejść do Wrzeszczącej Chaty…
-Czy ciebie totalnie pojebało?!?!?!?!?! – James krzyknął na całe dormitorium, uniosłem do góry jedną brew.
-O co ci chodzi? Jak go Lupin trochę poharata, to mu się odechce…
-Łapa, nie sądziłem że kiedykolwiek to powiem, ale jesteś większym idiotą ode mnie! – James złapał się za głowę, jakby mając nadzieję,że to nie dzieje się naprawdę. – A nie pomyślałeś o tym, że Śmiecierus jest cholernie dobry w czarnej magii? Że mógłby coś zrobić Luniaczkowi? A jeśli Remus zrobiłby mu COKOLWIEK, to przecież nigdy by sobie tego nie wybaczył… Dyrekcja zresztą by też mu nie wybaczyła, wywaliłaby go na zbity wilczy pysk ze szkoły,a nas razem z nim. A Lily to tak dałaby nam popalić, że do końca życia byśmy to zapamiętali! Ona go nienawidzi, ale jednak nawet tego by mu nie życzyła! Czy pomyślałeś o tym, Syriuszu Orionie Black?! – James wyglądał na gorzej niż zmartwionego.
-Pomyślałem. Pomyślałem, że Śmiecierusowi należą się wilcze kły…
-Jesteś kompletnym imbecylem… – stwierdził Rogacz i pognał w kierunku korytarza. – Musimy powstrzymać tego Smarka, zanim cokolwiek zrobi!
 
Jednak było już za późno. Kiedy dotarliśmy do wierzby w wejściu zobaczyliśmy tylko skrawek peleryny Śmiecierusa. James kazał mi zostać i pognał za nim. Wrócili po jakichś 15 minutach. Snape był przeszczęśliwy, bo w końcu dowiedział się, co robimy, ale też był trochę rozkojarzony, bo Potter musiał go skonfundować.

-Niestety zdążył zobaczyć Remusa na końcu tunelu... Dyrektor się dowiedział. Snape nawet nie może pisnąć słówkiem na ten temat, przynajmniej tak nam powiedział. Nie mamy kłopotów z dyrekcją, ale ze strony Smarkerusa będziemy mieć zdrowo przejebane... - zakończył James.
-Ruda? - upomniałem ją, bo siedziała nieruchomo wpatrzona we mnie jak rozjuszony byk.
-Syriuszu! Jak mogłeś być tak nieodpowiedzialny?! - zaczęła wywód.
I tak przez godzinę się wydzierała. Oczywiście rzuciliśmy zaklęcia antydźwiękowe, aby nic z naszej ''rozmowy'' nie wydostało się na zewnątrz.
No tak... Zapomniałem powiedzieć, że na mnie nawarczała, ale z Jamesem to się obchodziła jak z jajkiem, bo sobie rozharatał rękę i tors kiedy bronił bezbronnego Śmiecierusa.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Konsekwencje pewnych czynów

Remus

Jeszcze nigdy, przenigdy nie wiedziałem Lily takiej roztrzęsionej i wkurzonej. Wydawałoby się, że jeżeli jej wzrok mógłby zabijać to połowa Hogwartu byłaby już martwa. Z klasy transmutacji udaliśmy się prosto do naszego dormitorium w wieży Gryffindoru. Łapa szybkim zaklęciem uprzątnął cały pokój.
Ruda opadła plecami  na łóżko Jamesa i przyłożyła dłonie do czoła, by się uspokoić. Ja usiadłem u siebie na łóżku, Syriusz zaczął chodzić w kółko, a James kucnął pod ścianą i patrzył z niepokojem na Lily.
-To co robimy? - zapytał Syriusz.
-Nie mam pojęcia, Lily? - zwróciłem się do niej, by wiedzieć, czy dostajemy zgodę na planowanie czegokolwiek.
-Macie wolną rękę - odparła.
-James?
-To przecież jasne - wywrócił oczami.
Nikt nie zdążył nic odpowiedzieć, bo przez okno do naszej sypialni wpadła sowa. Podleciała do Evansówny, a ta drżącymi odwiązała paczkę oraz list od jej nóżki. Po dostarczeniu przesyłki sówka odleciała. Razem z chłopakami usiedliśmy koło Lily. Podała nam paczkę, a sama zajęła się listem.
Kiedy otworzyliśmy paczkę nie wiedziałem, czy się śmiać, czy płakać. Naszym oczom ukazał się komplet czarnej, koronkowej bielizny, która bez najmniejszych wątpliwości należała do Evans.
-Lilanko? -zapytał James. - Dlaczego KTOŚ ci to przysłał? - dał nacisk na słowo ''ktoś'', bo prawie nie miał wątpliwości od kogo jest ta przesyłka.
-Czytaj - zdenerwowana po przeczytaniu listu rzuciła go w naszą stronę, a sama wstała z łóżka i zaczęła krążyć po pokoju pomrukując coś pod nosem, co raczej nie było pochlebne, ani ocenzurowane.

Lillanne,
oddaję co należy do Ciebie. Pewnie zastanawiasz się, skąd to mam? Otóż twoja siostra, Petunia była bardzo uczynna i zgodziła się mi to przesłać. Przepraszam.
Znam Cię od najmłodszych lat. Już przy naszym pierwszym spotkaniu wiedziałem, że jesteś dla mnie kimś więcej niż tylko znajomą. Ty nigdy nie dawałaś mi odczuć, że chcesz czegoś więcej niż przyjaźni ze mną. Przepraszam za to, że Ci się narzucałem. Przepraszam. 
Chciałbym, abyś była szczęśliwa. Przepraszam, że Ci w odnalezieniu tego szczęścia przeszkadzałem. Przepraszam.
Nasza przyjaźń miała wiele wzlotów i upadków. Chciałbym jednak, byś pamiętała tylko te lepsze chwile, bo takie i ja zawsze wspominam.
Wiedz, że jednak będę o Ciebie walczył do końca. Kocham Cię całym swoim sercem, całą swoją duszą. Oddałbym dla Ciebie i za Ciebie wszystko, gdyby tylko to coś dało. 
Żadna przyjemność pokonać kogoś walkowerem, więc będę walczyć dopóki, dopóty będzie dla mnie szansa w walce o twoje względy.  
Zawsze Kochający
S.S.


-Że też ten skurwiel ma czelność!- zawołał Łapa.
-Łapo, Lunatyku, czas wcielić w życie nasz najlepszy plan - powiedział z pasją James.
-Zgadzam się. Panowie akcję ''Smarkerus Snape'' czas rozpocząć! - przyznał mu rację Łapa.
I tak jakąś godzinę później wspomniany Severus ''Smarkerus'' Snape nie był już tą samą osobą. Przynajmniej teoretycznie.
Zrobiliśmy Ślizgonowi pełen makijaż. Wydłużyliśmy do łopatek i przefarbowaliśmy na blond jego włosy. Pomalowaliśmy jego paznokcie krwistoczerwonym lakierem zagarnionym z kosmetyczki Dorkas i bezbarwnym z brokatowymi drobinkami od Ann. Ubraliśmy go w odjazdową żółtą sukienkę mini. Dorobiliśmy biust. Nie zapomnieliśmy także o kusej, czerwonej bieliźnie. Na nogi założyliśmy mu mieniące się wszystkimi kolorami tęczy szpilki na 12 centymetrowym obcasie ze szpicami. 
I w takim oto ubranku odstawiliśmy Severuskę ''Smerkeruskę'' Snape do Wielkiej Sali na obiad. 
Lily już tam była, bo umówiliśmy się, że będzie czekała na wejście ''nowego'' ucznia Slytherinu. Śmiała się jak wszyscy. Nawet nauczycielom (a szczególnie McGonagall) nie udało się powstrzymać śmiechu.
A Smarkeruska nie miała drogi ucieczki i rad, nie rad  musiała pójść na obiad...

piątek, 12 kwietnia 2013

Powrót

-James!- wrzasnęła Lily.-Chodź tu!
Okularnik posłusznie podszedł do swojej dziewczyny.
-Tak?
-Czy wiesz, że od ponad miesiąca nie było żadnego nowego rozdziału? - zapytała zmartwiona.
-Niestety mam tego świadomość... -urwał James smutno.
Podszedł Syriusz i poklepał Rogacza po ramieniu.
-Czym tak się zamartwiacie gołąbeczki? - zapytał wesoło.
-Tym, że od miesiąca nie było żadnego nowego rozdziału na nasz temat! -jęknęła zrozpaczona Ruda.
-To to i ja wiem, ale mam dla was świetną wiadomość! - Łapa rozpromienił się jeszcze bardziej.
-No to jaką nowinę przynosisz?
-Już w poniedziałek, 15 kwietnia pojawi się rozdział pt. ''Konsekwencje pewnych czynów''!
-Naprawdę? - zapytali James i Lily jednocześnie. Humor się im wyraźnie poprawił.
-Naprawdę, sam sprawdzałem.
-A z czyjego punktu widzenia będzie napisany? -dopytywał rozczochraniec.
-Tym razem to Luniaczek opowiada. A nie jesteście ciekawi o czym?
-No oczywiście, że jesteśmy - przewróciła oczami Ruda.
-Będzie na temat Smarkerusa - we trójkę się skrzywili. - Ale będzie bardzo ciekawie.
-A tak coś może trochę dokładniej byś się wyrażał?
-Ruda dostanie tajemniczą paczkę. Zaplanujemy zemstę na Smarkerusa. Użyjemy naszego najlepszego planu. No i takie tam jeszcze inne pierdoły. Ale - zaznaczył - nic więcej wam już nie powiem, bo nie chce odbierać radości czytania,
I tak oto przyjaciele przestali się zamartwiać, że na blogu o ich życiu nic nowego się nie dzieje...

poniedziałek, 25 lutego 2013

Łania

Severus


-No, no, no...
-Kogo my tu mamy... Potter i Evans - powiedział szyderczo Lucjusz.
Żadne z nich się nie odezwało. Widać było jednak, że obydwoje są wściekli.
-Czyżbyś wlał jej napój miłosny do gardła? Bo wcześniej jakoś nie zauważyłem, by pałała do ciebie TAKĄ sympatią - zapytałem.
-To nie twoja sprawa Smarkerusie - odezwała się Lily.
Choć wiedziałem, że nienawidziła mnie z całego serca, to ja się do niej nigdy nie zraziłem. Zawsze ją kochałem i będę kochać aż po grób.
-Grzeczniej Evans, grzeczniej - warknął do niej Malfoy. - Chyba, że może już pani Potter, a nie Evans? Czy my o czymś nie wiemy?
-Powiedziała, że to nie jest wasz interes - tym razem odezwał się Potter.
-Ależ po co tyle nerwów? My chcieliśmy tylko porozmawiać - powiedział Regulus.
Na twarzy Lilyanne zagościł na chwilę nie wyraźny uśmiech, lecz go powstrzymała. Och... Gdybym w tamtej chwili wiedział kogo zobaczyła.
-Oczywiście. No to dlaczego i niby, o czym mięlibyśmy z wami rozmawiać? - zapytał Potter z tym swoim głupkowatym uśmiechem.
-Bo mam wiadomość do przekazania.
-Jaką niby i do kogo?
-Do mojego ...tfu... brata - splunął Regulus.
-To dlaczego niby nie zwrócisz się bezpośrednio do mnie? Przecież stoję za wami - zapytał ktoś kto faktycznie stał za nami.
Kiedy się odwróciliśmy zobaczyliśmy Syriusza Blacka we własnej osobie. Koło niego stał nie kto inny jak Remus Lupin.
Już wiedziałem więc, dlaczego Lily i Potter tak się cieszyli. 
-Och... No to przekażę wiadomość do rąk własnych adresata. Widzisz, cała rodzina wraz z Bellą na czele kazali cię pozdrowić - powiedział do niego z sarkazmem Reg.
-Przekaż im po prostu, że ich nie przyjąłem. A teraz bądź tak miły i zjeżdżaj mi z widoku. Albo nie, ja sam stąd pójdę...
Wziął Lily pod rękę i razem z Potterem i Lupinem oddalili się w stronę zamku.
-Smarkerusie, uważaj na gacie - rzucił do mnie przez ramię. 
Miałem ochotę coś mu zrobić, ale blisko niego stała Lilyanne, więc wolałem nie ryzykować, że ona może czymś przez przypadek dostać.
Następne dni były straszne. Nie mogłem przestać myśleć o Lily w ramionach Pottera.Ten cham na nią nie zasługuje. Na eliksirach Slughorn rozpływał się nad jej talentem. Chciałem choć prze chwilę z nią porozmawiać, lecz ten palant Potter nie odstępował jej na krok. Podczas historii magii nie odrywałem wzroku od Lily. Nie robiła notatek, tylko siedziała i rozmawiała z tymi idiotami, którzy nazwali się jako jacyś tam Huncwoci. Ten Potter ją zmienił. 
Kiedy na opiece nad magicznymi stworzeniami, której na szczęście nie mięliśmy z Gryfonami zaczęło mi się nudzić wyjąłem pergamin i bezmyślnie bazgrałem na nim jej inicjały - L.E.. Miałem dość widoku jej i Pottera spacerujących razem po korytarzach. Wszędzie chodzili razem. Cała szkoła huczała już od plotek na ich temat, ale sobie nic z tego nie robili.
Muszę coś z tym zrobić, tylko co? Co zrobić, by ich skłócić i się rozstali. Do głowy przyszedł mi tylko eliksir miłości. Ale nie... Przypomniał mi się w porę, że Lily ma w żołądku bezoar. Hmm... Sam zapędziłem się w pułapkę. A może poprosiłby Lucka, żeby na meczu strącił Pottera z miotły? Tak czy siak, to to na pewno zrobię. A co do Lily to...
 KOCHAM JĄ!!!
 Tylko tyle. Jest dla mnie wszystkim. gdyby nie ona, nie mógłbym żyć. Lubię zamknąć się sam w dormitorium i wspominać dawne czasy. Chwile spędzone razem z nią. Choć to może być głupie, ale... No nic, przyznam się.
Poprosiłem Petunię, by wysłała mi komplet bielizny Lily pod pretekstem rzucenia na nią jakiegoś uroku. Jak można się domyślić, zgodziła się bez wahania. Tak więc teraz, kiedy jestem sam lubię popatrzeć sobie na ten czarny, koronkowy komplecik. Wyobrażam sobie, jakby wyglądała w nim moja Lily i się tym napawam.
No, ale wracajmy do rzeczywistości...
Na historii magii Potter nie marnował czasu i całował ją po ramionach, szyi, karku i wszędzie, gdzie tylko popadło. Ona nie miała nic przeciwko. Nie potrafiłem przestać się oglądać w ich stronę. Czułem się strasznie.
Transmutacja była jeszcze gorsza. Powtarzaliśmy zakręcie patronusa. Patronus Pottera to jeleń (doskonałe dopasowanie, bo Potter to totalny idiota i jeleń). Lily wyczarowuje łanię, która jest parą z jeleniem. Kiedy McGonagall podeszła do mnie musiałem zaprezentować jej swojego patronusa. Doskonale widziałem szok i ból na twarzy Lily, kiedy mój patronus także przybrał postać łani identycznej jak jej. Potter i jego kumple mięli wymalowaną chęć mordu na twarzach. McGonagall tak samo. Aby uniknąć nie szczęścia kazała Potterowi i reszcie zabrać Lily z sali. Zwolniła ich także z reszty lekcji do końca dnia. 
Rozkazała mi zostać po dzwonku. Kiedy podszedłem do jej biurka wyjęła różdżkę i rzuciła zaklęcie wyciszające na swój gabinet.
-Co ma mi pan do powiedzenia panie Snepe? - warknęła przez zaciśnięte zęby.
-Ja...
-Czy pan sobie wyobraża, co ja przeżywałam w tamtej chwili?! - stara wiedźma dopiero się rozkręcała.
-Nie, pani profesor.
-To w takim razie proszę mi wytłumaczyć, dlaczego pana patronus był identyczny jak ten wyczarowany przez pannę Evans?! 
-Pani profesor ja nie mam pojęcia - oczywiście kłamałem, a ona o tym dobrze wiedziała. Wiedziałem bardzo dobrze dlaczego były takie same.
-Niech pan nie myśli, że teraz będę pana bronić przed Huncwotami. Daje panu Potterowi i reszcie pole do popisu i co więcej, jeszcze dodam im za dobrze rzucone zaklęcia punkty. A teraz wynocha z mojego gabinetu!
Miałem już wychodzić, kiedy dodała:
-Ach... Zapomniałabym. Proszę oddać pannie Evans ten komplet bielizny, który przygarnął pan sobie bez jej wiedzy.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Pierwsza randka

James


Dwa miesiące minęły jak z bicza strzelił. W sobotę zbliżał się nasz pierwszy wypad do Hogsmeade, a co się z tym wiąże także moja pierwsza randka z Lily.
Siedziałem właśnie na piątkowej lekcji historii magii z moją rudą bogini w ławce, gdy do głowy wpadł mi iście szatański pomysł. Przysunąłem się bliżej do Lily.
-Liluś? - szepnąłem.
-Mhm - dała znać, że mnie słucha.
-Co powiesz na małą zmianę planów. Zamiast iść do Hogsmeade pójdziemy może do Pokoju Życzeń? - mówiąc to bawiłem się kosmykami jej włosów.
-Hmm... Podoba mi się twój pomysł - przerwała robienie notatek i odwróciła głowę w moją stronę. - Długo jeszcze?
-Zostało jeszcze dokładnie 20 minut - jęknęła z rozpaczy.
-Ja nienawidzę tej lekcji - zaskoczyła mnie. - Binns ciągle gada o wojnach goblinów  w średniowieczu, a to jest strasznie nudne.
Syriusz i Remus siedzący w ławce przed nami odwrócili się do tyłu. Byli tak samo zaskoczeni jak ja.
-Czy ja dobrze słyszałem? Ruda nie lubi historii magii?! - wydusił z siebie Łapa, kiedy jako pierwszy otrząsną się z szoku.
-I co w tym dziwnego? - zapytała Lily.
-Nie, no nic, ale pa prostu ja zawsze byłem pewien, że ty lubisz tą lekcję.
-No to byleś w błędzie.
Lily rozciągnęła się wygodnie na krześle i położyła głowę na moim ramieniu.
-Jak ta cholerna lekcja się skończy to mnie z łaski swej powiadomcie.
Wymieniliśmy z chłopakami zdziwione spojrzenia, ale o nic więcej już nie zapytaliśmy.
Każdy, kto wykręcał się do tyłu i zobaczył Lily drzemiącą na moim ramieniu był w szoku. Kiedy w końcu zadzwonił dzwonek wszyscy zerwali się błyskawicznie ze swoich miejsc, by wyjść z sali jak najszybciej.
Dalsza część dnia minęła dosyć spokojnie.
W sobotę rano wstałam dosyć wcześnie jak na mnie, by zająć łazienkę. Kiedy już się wypiękniłem i wyszedłem z niej reszta lokatorów już wstała.
-Łapo przygotowałeś wszystko?
-Po raz kolejny powtarzam ci, że tak!
Po jedenastej odprowadziliśmy ich z Lily do bramy. Na pożegnanie Syriusz oczywiście dodał coś od siebie:
-Tylko grzeczni bądźcie,  bo wujkiem w tak młodym wieku zostać jeszcze nie chcę! - za co dostał od Dorkas po głowie.
-Tak, tak. Ale nawet gdyby to i tak nie masz w tej kwestii nic do powiedzenia - odcięła się Lily.
Kiedy już zniknęli za bramą odeszliśmy, by udać się do Pokoju Życzeń. Na siódmym piętrze przeszedłem trzy razy wzdłuż ściany. Na szczęście nikogo w środku nie było i drzwi się pojawiły.
Otworzyłem je i przepuściłem Evans, by weszła pierwsza, a ja zaraz za nią. Tym razem pokój był wielkości sali lekcyjnej. Były dwa okna i przytulny kominek. Pośrodku stał stolik, a na nim dwa kieliszki i butelka wina oraz kanapa. Gdy podeszliśmy bliżej zobaczyliśmy liścik.
Lily posłała mi zdziwione spojrzenie.
-To Łapa wszystko przygotował - wyjaśniłem.
Usiedliśmy na kanapie i zacząłem czytać list.

Kochani,
mam nadzieję, że wystrój wam się podoba. Razem z Remusem staraliśmy się wam dogodzić. Życzymy udanej randki.
Tylko pamiętajcie, że jeszcze nie chcę zostać wujkiem małego Pottera. =)
Całuję 
Wujaszek Łapa.
PS. Jakby co to jesteśmy w kontakcie przez lusterko.
  
-Hmm... Wiem, że miał dobre chęci, ale to zdanie o małym Potterze mógł sobie już darować - mruknęła Lily.
-Mi to mówisz? Ale wiesz co, mam już pomysł jak mu się za to odwdzięczę.
-Taaak... Dobrze, ale chyba jesteśmy tu po co innego? - uśmiechnęła się.
-Jasne słonko. To po lampce?
-Chętnie.
 Nalałem wino i podałem jej jeden kieliszek.
-To może wzniesiemy toast? - uśmiechnąłem się zadziornie.
-Za co?
-Za nas?
-W jakim kontekście? -droczyła się ze mną, choć wiedziała o co mi chodzi.
-No wiesz, latam za tobą już tyle lat. Gdybyś chciała, to może moglibyśmy... - urwałem znacząco.
-No dokończ - zachęciła.
-Liluś, czy zostaniesz moją dziewczyną i prywatną panią prefekt na zawołanie?
Gładziłem opuszkiem palca je policzek. Nadal nie mogłem się nadziwić jaka ona jest delikatna, a jednak miała taki wybuchowy charakter.
-Oczywiście. James?
-Mhm...? -byłem na wpół świadomy, bo cały czas wpatrywałem się w jej oczy.
-A może skonsumujemy ten związek?
-Chętnie.
Nie czekając na nic pocałowałem ją w usta. To był nasz pierwszy prawdziwy, niewymuszony na żadnej ze stron pocałunek. Włożyłem w niego wszystkie emocje jakie mną targały. Chciałem pokazać Lily jak wiele dla mnie znaczy. Była dla mnie najważniejsza od tej pierwszej chwili, kiedy się spotkaliśmy w pociągu. Uwielbiałem patrzeć w jej zielone oczy. Bawić się jej włosami. Po prostu kochałem z nią przebywać. 
Lily nie była mi dłużna. Chwilę potem dziwnym trafem leżeliśmy już na kanapie.
-James, zaczekaj - przerwała mi Lily. Posłusznie się odsunąłem, bo nie chciałem w tym momencie żadnych sprzeczek.- Dzięki. Z tym jeszcze za wcześnie. Jeszcze nie teraz. Powiedzmy... - zastanowiła się -... że na gwiazdkę - uśmiechnęła się.
-Oczywiście kwiatuszku. A może byśmy tak już wrócili, bo ''wujek'' Łapa pewnie daje im tam popalić swoimi fantazjami i mają go dość?
-Jasne uwolnijmy ich od niego - zachichotała.
 Czy mówiłem już, że kocham sposób w jaki się śmieje? Jeśli nie, to teraz mówię.
Piętnaście minut później zmierzaliśmy już do bramy Hogwartu. Lily wyjęła dwu kierunkowe lusterko z mojej kieszeni.
-Syriusz.
Łapa błyskawicznie pojawił się w lusterku jakby czekał na wezwanie.
-Nasze gołąbeczki już się sobą nacieszyły?
-Taaak. Łapu, tutaj taki jeden pan Rogal...- przerwałem jej.
-Jaki Rogal - udałem oburzenie. - Mówiłem ci kwiatuszku, że tak to tylko na osobności!
-Jasne - pocałowała mnie szybko i mówiła dalej do Łapy. - A więc ten pan chce, żebyś wrócił. Tylko sam i z asortymentem na balangę. No, możesz zabrać Lunatyka, ale reszta ma wrócić dopiero za godzinę - zastrzegła.
-Gdzie?
-U was. Czekamy z nie cierpliwością - i rozłączyła się.
Czekaliśmy przy bramie. Znudziło mi się stanie w miejscu, więc zacząłem całować Lilkę po karku. Kiedy się wykręciła wykorzystałem jej nieuwagę i pocałowałem ją w usta. Złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Nie wiedzieliśmy jednak, że mamy widownię w postaci Smarkerusa i jego bandy...

poniedziałek, 4 lutego 2013

Powrót Huncwotów

Syriusz

Kiedy dojechaliśmy do Hogsmeade i zobaczyłem Rogacza wysiadającego z powozu byłem pełen podziwu dla Lilki. W pół godziny zdziałała cuda.  Rogacz był jak nowo narodzony. Oczy błyszczały mu od nawału pomysłów, a włosy znowu odstawały mu w nieładzie.
-Załatwione - szepnęła Lily, kiedy przechodziła koło mnie i Dorkas. Odchodząc puściła mi oczko, co Dor oczywiście musiała zauważyć. 
-A o to miało znaczyć? - trzepnęła mnie w ramie.
-Dowiesz się jak przyjdzie pora.
Ech... Rozpętałem tym moją "małą wojnę". Dorkas zaczęła się na mnie boczyć, bo mięliśmy nie mieć przed sobą żadnych tajemnic, a ja jej nie chciałem powiedzieć o co chodziło z tym oczkiem. No cóż, jakoś spróbuję to przeżyć.
Rogaty podszedł do nas cały w skowronkach. Nie pomyliłem się przy puszczając, że zaraz zacznie znowu mi zrzędzić jaka to Lily jest mądra, piękna itd..
-Łapo, ona jest cudowna! - to było pierwsze zdanie jakie od niego usłyszałem na wstępie.
Ale po części się z tego cieszyłem.Znowu było po staremu. Dla Jamesa liczyła się tylko Lily.
-Taaak... - westchnąłem.
-Syriuszu... - przyjżał mi się uważnie. - Masz jakiś pomysł jak przywitać należycie woźnego?
-Nie, Rogaczu dziś zdajemy się w tej kwestii na ciebie.
Przez całą ucztę James nie odrywał wzroku od Rudej. W między czasie paplał też w koło jaka to ona jest ładna, jakie to ma oczy...
Dyrektor w czasie ogłoszeń za powiedział bal pożegnalny dla siódmych klas.
-Liluś...? - James od razu napadł na Rudą.
-Ale na moich warunkach - zastrzegła.
Boże... Uśmialiśmy się z Rudą na widok jego miny. Nie dowierzał, ale ze szczęścia prawie by się popłakał. McGonagall i Dumbledor też się z niego śmiali za stołem nauczycielskim.
Kiedy już uczta dobiegła końca uznaliśmy z Rogaczem, że dobrze byłoby zaczekać na Evans i Lupina, którzy jako prefekci ( Ruda jako prefekt naczelna)  musieli odprowadzić pierwszorocznych do wieży. Kiedy Lily zobaczyła mnie i Jamesa uśmiechnęła się.
-Powiedzcie mi, czy wy jesteście z pierwszego roku?-zapytała.
-Taaak-od powiedzieliśmy razem.
-Fajnie wiedzieć, że cofnęliście się w rozwju…
Szliśmy za pierwszorocznymi do samej wieży. Potem nie wiem kiedy, ale zgubiłem Rogatego. Wraz z Remusem uznaliśmy, że się znajdzie i poszliśmy do naszego dormitorium. Peter już spał, a wokół niego tradycyjnie były porozżucane jakieś smakołyki. Lunatyk zaczytał się w jakiejś grubej księdze, a ja położyłem się na łóżku u Jamesa i wyjąłem z szafki jego album ze zdjęciami. Było w nich dużo zdjęć Lily, nas Huncwotów, ale także i Jamesa z rodziną.
James wrócił jakąś godzinę później, gdy przejżałem już prawie połowę albumu.
-Jak było? - zapytał Lupin.
-Bosko... - tylko taką odpowiedź dostaliśmy.
-Rogacz, to co z naszą niespodzianką? - zapytałem.
-Ach... Lupin słuchaj... -  i opowiedzieliśmy mu nasz pomysł.
Remus oczywiście się zgodził, bo nie lubił tego charłaka tak samo jak cała reszta Hogwartu.
Kiedy dotarliśmy do gabinetu Filcha było już dobrze po 22.
Na drzwiach przywiesiliśmy powiększoną zaklęciami fotkę mugolskiej panienki w bikini z mojego ulubionego pisemka, które kupiłem w kiosku w Londynie. Ścianę naprzeciwko przyozdobiliśmy napisami.

,, Huncwoci pragną powitać
szanownego pana Filcha
i jego uroczą kotkę, panią Norris. "

Rogal dodał od siebie:

,, PS 1. Kocham Lily Evans, 
która jest najcudowniejszą kobietą świata
i umówiła się ze mną. "

Ja dopisałem:

 ,, PS 2. Zgadzam się z panem Rogaczem.
   Uważam także, iż profesor McGonagall 
świetnie wygląda w szacie w kratę
(czyt. odejmuje jej to lat). "

A Lupin:

,, PS 3. Zgadzam się z panami powyżej.
Pragnę także wyrazić zdumienie, 
jak taki kretyn jak Lucjusz Malfoy
mógł zostać kapitanem drużyny 
Ślizgonów w quiditcha. "

Do wieży wróciliśmy zadowoleni ze spełnionej powinności. Byliśmy tylko ciekawi, co jutro na to powie reszta Hogwartczyków...

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Podróż i propzycja

Lily 

Nadszedł tak długo wyczekiwany przeze mnie 1 września. Rodzice zostawi mnie na dworcu King Cross 20 minut przed odjazdem pociągu. Szłam właśnie w stronę wagonu, gdy w tłumie dojrzałam znajomą twarz.
-Remus!
Lupin wyglądał dość mizernie- zbliżała się pełnia - lecz, gdy tylko mnie dostrzegł od razu się ożywił.
-Lily! Jak zwykle ślicznie dziś wyglądasz - uśmiechną się serdecznie.
-Oj tam... A gdzie reszta?
-Pewnie już w przedziale. Miałaś jakiś kontakt z Jamesem przez wakacje? - spytał kiedy szliśmy korytarzem.
-Hmm... - zamyśliłam się.- To dosyć dziwne, bo nic nie pisał...
Kiedy otworzyłam drzwi do przedziału powitała mnie grobowa cisza. James siedział przybity koło okna i kiedy weszłam nawet na mnie nie spojrzał. Łapa przypuszczając, że nic nie wiem wyciągną mnie z przedziału zanim zdążyłam o coś zapytać.
Dookoła nas rzucił zaklęcia uciszające, by nawet nasi przyjaciele w przedziale nic z naszej rozmowy nie usłyszeli. Kiedy skończył staną naprzeciwko mnie.
-Lily, nie dostawałaś Proroka?
-Nie, ale co to ma z tym wspólnego? Co się stało?
-Rodzice Rogacza zostali zamordowani... - kiedy to mówił widziałam ból w jego oczach. Wiedziałam bardzo dobrze, że był mocno przywiązany do tych ludzi. Mieszkał z nimi odkąd 2 lata temu uciekł z domu.
-Kiedy to się stało?
-W połowie lipca. Byli na jakiejś misji związanej z Zakonem. Nic nie mogli zrobić... - urwał.
-Przykro mi - powiedziałam. - Mogłam się domyślić, że coś było nie tak. James w wakacje nie napisał ani jednego listu, a przecież kiedyś pisał je do mnie prawie codziennie... - zamyśliłam się przez chwilę. - Myślałam, że może on się gniewa na mnie za to, co było pod koniec roku. Nigdy bym nie wpadła na to, że coś się stało.
-Mhm... - mruknął. - Lily, chyba wiesz, że musimy teraz poważnie porozmawiać? - zapytał poważnym tonem.
Kiwnęłam głową, na znak, że chyba wiem, o co mu chodzi.
-Wiesz, że ja tego nie chce, ale muszę cie o to zapytać - rozbawiła mnie jego mina męczennika. - Ruda, co tak właściwie jest między tobą, a Rogaczem?
-Syriusz... - jęknęłam, ale bardzo dobrze wiedziałam, że od odpowiedzi się nie wykręcę. - To trudne. W wakacje spędziłam dużo czasu na rozmyślaniach. James nie jest już mi obojętny.... Wiem, że go zraniłam mówiąc to co mówiłam i nie wiem, co on na to.
-Lily, on tak naprawdę nie widzi świata poza tobą. Jesteś dla niego najważniejsza - odchrząknął. - W takim razie mam nadzieję, że pomożesz mi wyciągnąć go z tego dołka? Wiesz chyba o co mi chodzi - spojrzał na mnie uważnie.
-Taak...
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę nad planem wyciągnięcia Rogacza z dołka i po odblokowaniu wszystkich zaklęć weszliśmy do naszego przedziału. Przez całą podróż James siedział nienaturalnie cicho patrząc się w jeden punkt. Tym punktem były moje oczy...
Syriusz starał się jak mógł, lecz James kiedy go o coś zapytano odpowiadał tylko lakonicznie, lub siedział cicho.
Kiedy w końcu dojechaliśmy do Hogsmeade musieliśmy się rozdzielić, bo w 7 nie zmieścilibyśmy się do jednego powozu. Syriusz wspaniałomyślnie zadecydował za nas i wepchną mnie i Jamesa do innego powozu tak, byśmy jechali sami.
-James? -zapytałam w pewnym momencie nieśmiało.
-Tak Liluś? -uśmiechnęłam się pod nosem. Nasz plan działał. James nadal mówił do mnie po staremu.
-James, naprawdę mi przykro. Ja nie wiedziałam, nikt mi nie pisał.
-Rozumiem... -spochmurniał.
-James, posłuchaj, umartwianie się nad sobą nie przywróci im życia. Oni chcieli by, byś był szczęśliwy.
-Wiem.
-James, a zrobisz coś dla mnie? - uśmiechnęłam się słodko, tak jak on lubił najbardziej. Podziałało.
-Tak kwiatuszku?
-Przywitasz ode mnie woźnego?
-Cooo? - zatkało go. - Znaczy... Dla ciebie wszystko - też się uśmiechnął.
-James?
-Mhm...?
-A umówisz się ze mną? - znowu go zatkało.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Prolog

James


Siedziałem właśnie na balkonie, w moim ulubionym fotelu. Łapcio (o zgrozo!) właśnie popędził do Dorkas, by wyciągnąć ją z domu na spacer. Przez okno pokoju widziałem zdjęcie mojej kochanej Lilki wiszące nad łóżkiem. Przykro mi było po naszej kłótni pod koniec 6 roku. Aczkolwiek nawet trochę się ucieszyłem, że Lily wygarnęła mi wszystko, co myślała na mój temat. Dokładnie pamiętam, co działo się tamtego feralnego dnia na błoniach Hogwartu...

 Zostaliśmy z Lilką sami, bo Łapa popędził z Dorkas ''na chwilę'' do zamku. W pewnym momencie nie wytrzymałem ciszy i zapytałem:
-Evans, umówisz się ze mną?
-Śnisz - odparła machinalnie.
-No ale dlaczego? - nadal namawiałem. Uznałem, że może jak ją trochę podręczę, to w końcu mi powie dlaczego się nie zgadza na randkę.
-Bo nie - była uparta, ale za to ją właśnie kocham najbardziej.
-Ja nie rozumiem takiego słowa ''bo nie''.
-Właśnie widać. Naprawdę chcesz wiedzieć? - zaczynała powoli się denerwować moją nachalnością.
-Oczywiście - uśmiechnąłem się po Huncwocku.
-Bo jesteś największym idiotą jakiego widziały moje oczy!
-Tylko tyle? - Boże, dzięki ci za tą kobietę. Jak ja ją kocham za te jej wypowiedzi.
-Nie. Bo masz napuszony łeb, denerwujesz mnie, jesteś arogancki i bezczelny, mierzwisz sobie te włosy, popisujesz się zniczem i rzucasz zaklęcia na kogo popadnie! - wyrzucała z siebie wszystko z prędkością błyskawicy. Widać było, że dopiero się rozkręca.
-No ale Liluś...
-I nie mów do mnie Liluś, bo bardzo dobrze wiesz, że mnie to wkurza! Czy ty może tego nie rozumiesz, bo mówię za trudnym językiem?!
-Ale Lily...
-Do jasnej anielki, James! Czy ty jeszcze tego nie rozumiesz?! Na twój widok mnie mdli! I to przez duże M!
Zaczęli do nas podchodzić inni uczniowie zaalarmowani krzykami mojej lubej.
-Lily... - znowu nie było dane mi dokończyć.
-Co Lily?! Ja mam już ciebie dość! Przez ciebie w calutkim Hogwarcie jestem nazywana ''Tą Rudą od Pottera''! ... - dalej się wydzierała.
Nie miałem wyjścia, więc, by ją uciszyć zacząłem ją całować. To dało skutki odwrotne od zamierzonych. Gdy tylko wyswobodziła się z mojego uścisku wymierzyła mi cios z liścia w prawy policzek. Bolało jak cholera i do dziś został mi ślad, a miną już ponad miesiąc. Mam siniaka, co prawda już prawie niewidocznego i także już niewielkie wgniecenie na policzku.
-Nigdy więcej tego nie rób! Co ty sobie wyobrażasz?! Że jak jesteś jakimś tam wielkim Potterem, to wszystko Ci wolno?! - wydzierała się jeszcze głośniej niż poprzednio.
Byłem wielce wdzięczny, że właśnie w tym momencie wrócili Syriusz i Dor, bo nie mam pojęcia, jakby nasza konfrontacja się skończyła.
-Lily?!
Wołana odwróciła się. Dorkas patrzyła ta na nią, a następnie na mnie i tak w kółko.
-Co tu się do cholery dzieje?! - wydusił w końcu Łapa.
 -Nic  odparła Lily i wzięła Dor pod rękę. Po chwili już ich nie było.
-Ty idioto! Co strzeliło ci do tego pustego łba?! No wytłumacz mi, bo ja nie rozumiem! Skoro ją kochasz, to jak mogłeś coś takiego zrobić?! Mojej siostrzyczce?! - Łapa nie był taki słodki jak Lily, gdy się denerwował.
Nie odpowiedziałem mu nic, bo zabrakło mi słów. Syriusz z wściekłości strzelił mi w ten sam policzek co Lily, tylko dwa razy mocniej .(Jejku, skąd u nich obydwojga tyle siły?) Odszedł, by dogonić dziewczyny...

Yhh... To cała moja jakże ''szczęśliwa'' historia. Łapa kategorycznie zakazał Remusowi usunięcia tej''ozdoby''. Kiedy obydwaj wróciliśmy do domu (Łapa mieszkał u mnie po wyprowadzce z domu) musiałem opowiadać rodzicom co się stało. Żeby było ciekawiej Łapa wpadł na pomysł, że pokaże mojemu ojcu używając oklumencji całe zajście.  Teraz przy każdej okazji obydwaj się ze mnie cały czas śmieją.

sobota, 19 stycznia 2013

Historia stara jak świat, lecz w nowym wydaniu

Witam.

Ruszyłam z nowym blogiem. Zapytacie pewnie po co. Otóż, choć takich historii zapewne jest wiele, lecz żadna z nich nie jest moja, więc chciałabym się wykazać w tym temacie. Jeżeli się uda, dobrze. Jeżeli nie, mówi się trudno.
Historia zaczyna się na siódmym roku w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Opowiada o losach paczki przyjaciół. Każda notka będzie pisana z punktu widzenia innej osoby, raz będzie to na przykład James albo Lily, drugi Remus itd. Notki będą pojawiać się w każdy poniedziałek. W stopce będę umieszczać także zapowiedź następnego rozdziału.
Zaczynamy od tej chwili. Epilog ukaże się w poniedziałek 21 stycznia. Mam nadzieję, że opowiadanie przypadnie do gustu czytelnikom.

Pozdrawiam
B. Black